"Wspomnień czar:Kierunek Lillehammer"
21 listopad 2012
ANDREAS
-Masz wszystko?- pyta moja mama po raz setny.
-Chyba
tak.- mówię i dopinam ostatnią torbę. Musimy wyjechać około 11:00 żeby zdążyć na lotnisko Zjadłem szybko
śniadanie i zbieram się do Lisy bo jest 9:30 i z pewnością jeszcze śpi.
-Mamo ja lecę do Lisy - oznajmiam, kiedy wychodzę z domu.
Odległość miedzy naszymi domami pokonuję w kilka minut. Pukam do drzwi, które otwiera mi Jakob.
-Siema.-mówię.
-Siema,
wchodź- mówi i zaprasza mnie gestem ręki do środka- bo to coś zwane
moją siostrą jeszcze śpi, właściwie to miałem po ciebie dzwonić bo ja
się boje ją budzić, mama kazała mi ją obudzić o 9:00 ale zapomniałem i
coś mi się wydaje,że siostrzyczka wpadnie w szał- powiedział wstawiając
wodę na kawę.
-Serio mam się bać?-zapytałem.
-No
serio, to jest demon nie kobieta, ale wiesz może Ciebie potraktuje
inaczej.- mówi posyłając mi pokrzepiający uśmiech- Czekaj, weź jej kawę,
to może pomóc- podaje mi kubek z gorącą cieczą.
Cicho
otwieram drzwi pokoju mojej dziewczyny. Lisa śpi jak zabita, w sumie
wygląda tak pięknie kiedy śpi. Zamykam drzwi i podchodzę do niej po
cichutku odstawiając kubek na półkę obok łóżka. Siadam po turecku przy
łóżku i biorę do ręki małe piórko, które musiało wypaść z kołdry i
delikatnie przejeżdżam nim po nosie szatynki, ta tylko marszczy nos i
śpi dalej, ja nie zaprzestaje swoim torturą kiedy w końcu wybucham
śmiechem, dziewczyna budzi się. Patrzy na mnie zdezorientowana i drapie
się po nosie.
-Cześć księżniczko- mówię szeroko się do niej uśmiechając.
- Cześć, co ty tu robisz?-pyta
- No wiesz liczyłem na milsze powitanie- mówię udając obrażonego.
-
Ojej nie fochaj się no chodź tu do mnie - mówi i ciągnie mnie za sznurek
od bluzy, po czym składa pocałunek na moich ustach, który z chęcią
oddaje.-Takie przeprosiny wystarczą?-pyta kiedy odrywa się od moich ust
-Powiedzmy,że tak- mówię i cmokam ją w usta.- Proszę bardzo kawa dla ciebie- mówię i podaje jej kubek z kawą.
-O dzięki- pije łyk-że przyniosłeś mi kawę, którą zrobił Jakob.- mówi
-Skąd wiesz?- pytam na co daje mi kubek z kawą żebym spróbował
-Ok to się poprawi, zrobię ci nową, a ty się szykuj, jest 10:00-mówię wychodzą z pokoju.
-Cholera
jasna, co za dwa imbecyle- słyszę jak krzyczy z pokoju, pośpiesznie
schodzę ze schodów i słyszę jak Lisa otwiera drzwi tylko po to aby
zwyzywać nas od kretynów. Jakob miał rację.
-Mówiłem- powiedział - co ona kawy nie wypiła- pyta
-Wiesz chyba przesłodziłeś- powiedziałem.
- Fakt słodziłem dwa razy, sorry mam nadzieję,że ci nic nie zrobiła przez to- mówi z przepraszającym wyrazem twarzy,
-Przeżyłem- mówię i razem wybuchamy śmiechem.
-
Słuchaj może zrób jej nową kawę, a ja pojadę wyjechać samochodem z
garażu i pojedziemy po Twoje rzeczy bo moja siostrzyczka to będzie
potrzebować czasu. - mówi.
-Ok,
zaraz wyjdę- Jakob sam się zaoferował,że zawiezie nas na lotnisko do
Monachium bo nie ma nic ciekawego do roboty, obydwoje przystaliśmy na tą
propozycję. Robię jeszcze Lisie dwie kanapki i zostawiam na stole z kawą i krótką informacją.
LISA
Po dwudziestu minutach schodzę na dół , na stole jest kawa, wraz ze śniadaniem i karteczką, biorę do ręki karteczkę i czytam.
"Pojechaliśmy po moje rzeczy. Masz zjeść śniadanie inaczej nigdzie nie jedziesz :)
Nie długo będziemy... A."
Czytając kartkę uśmiecham się sama do siebie, cóż za nietuzinkowy podpis A.
Siadam
przy stolę i biorę łyk kawy, nie wiem jak on to zrobił ale tak kawa
jest jakaś nadzwyczajna, taka pyszna. Zabieram się powoli do
pałaszowania kanapek. Po chwili drzwi otwierają się i do domu wchodzą
Andreas i Jakob. Oczywiście nawet mnie nie zauważają tylko pogrążeni w
rozmownie kierują się do mojego pokoju po walizki, ciekawe kiedy się
zorientują,że siedzę przy stole w kuchni.
-Lisa- woła Andreas
-Jestem
w kuchni jakbyście nie zauważyli.- odpowiadam i widzę jak schodzą z
góry z moją walizką i torbą podręczną.Obydwoje obdarzają mnie uśmiechem i
wychodzą do samochodu zanieść moje rzeczy.
Około jedenastej wyjeżdżamy z domu,a dwie godziny później jesteśmy na miejscu. Żegnamy się z moim bratem i wchodzimy do jakiegoś
terminalu.
-
Chodź pójdziemy coś zjeść bo ja już jestem głodny, a mamy jeszcze 30
minut do zbiórki więc mamy czas- proponuje Wellinger na co przystaje.
Nie wiedzieliśmy co zjeść więc wybraliśmy pizzę, jak dobrze,że teraz
wszystko jest na lotnisku.
-Stresuje się- powiedziałam kiedy siedzieliśmy i oczekiwaliśmy przybycia kadry.
-Czym- zapytał Andi obejmując mnie ramieniem.
-No spotkaniem z całą kadrą, oni w ogóle wiedzą,że ja jadę?-pytam zaniepokojona.
-Jasne,że
tak i są bardzo z tego zadowoleni, jeszcze nie wiedzą,ze jesteś moją
dziewczyną ale szybko się dowiedzą- mówi i
ciągnie mnie za rękę.Troszkę pomyśleliśmy i walizki już wcześniej
zanieśliśmy do jakiegoś specjalnego miejsca, gdzie bagaże miała oddać
cała kadra, więc nie musieliśmy się z nimi użerać.
Z
każdym krokiem byliśmy coraz to bliżej kadry Niemiec. Andreas trzymał
dumnie moją dłoń , przystanął na chwilę i obdarzył moje usta
pocałunkiem.
W
końcu docieramy do zebranych w kółku osób, ubranych w pomarańczowe kurtki. Andreas wita się ze wszystkimi i
położywszy swoją rękę na mojej tali przedstawia mnie kadrze.
-To jest Lisa, moja dziewczyna- mówi , szeroko się uśmiechając.
-Cześć- mówię nieśmiało
-Hej-
odpowiadają wszyscy chórem.Cała grupa wydaje się być przesympatyczna.
Andreas przedstawia mi poszczególne osoby z imienia i nazwiska. Szybko
łapę kontakt ze wszystkimi. Trener wcale nie jest sztywniakiem jak
mówiło wiele osób lecz jest bardzo miłym i otwartym człowiekiem.
Ponad dwugodzinny lot do Norwegi mija mi w mgnieniu oka, na wygłupach z Wellim i Wankiem.
W świetnych humorach dotarliśmy do hotelu w Lillehammer.
Już 15 minut siedzieliśmy w lobby hotelowym, jak się okazało nie ma dla nas pokoi. Atmosfera zrobiła się napięta, trener chodził i załatwiał, w końcu zjawił się w holu.
-Słuchajcie jest pokój na razie trzyosobowy. Lisa mam nadzieję, że wytrzymasz z tymi idiotami- mówi- Wank i Wellinger chwytać torby i idziecie za Lisą- oznajmił. W sumie pasowała mi taka sytuacja, bardzo się polubiliśmy z Wankiem.
Pokój był przestronny z jednym dużym dwuosobowym łóżkiem i jednym jednoosobowym.
Ja wraz z Wankiem rzuciliśmy się na duże łóżku, a Andi stał obrażony.
-Wank łóżka ci się przypadkiem nie pomyliły- zauważył.
-Nie sądzę- powiedział szczerząc się jak idiota i wszyscy wybuchliśmy śmiechem, po licznych kłótniach starszy Andreas ustąpił miejsca młodszemu. Myślę, że weekend z nimi będzie szalony i niezapomniany. Mam też nadzieję,że Andiemu dobrze pójdzie w konkursie.
Kiedy cała afera z pokojami ucichła i każdy miał swój kąt było grubo po 22. Każdy był wykończony tą podróżą no może poza Wankiem, który był pełen energii.
Jako iż byłam dziewczyną miałam ten zaszczyt i mogłam pójść się pierwsza wykąpać. Nie przemyślałam,że mogę być w pokoju z kimś innym niż tylko z Wellingerem dlatego do spania wzięłam krótkie spodenki i luźną bluzkę na ramiączkach. Wyszłam z łazienki i spotkałam się z prześwietlającym mnie wzrokiem Wanka, który cicho zagwizdał na mój widok.
-Wank nie dla psa kiełbasa- powiedziałam wchodząc pod kołdrę. Andi leżał na łóżku. Zerknęłam co też blondyn ogląda i padłam ze śmiechu bowiem z zaangażowaniem oglądał "Smerfy". Chciałam coś powiedzieć ale nie było mi dane.
-Ciiii, zaraz Gargamel porwie smerfy.-zaczęłam się cicho śmiać, na to co wyprawia mój chłopak. Po skończonym oglądaniu odłożył laptopa i poszedł się wykąpać.Starszy z Andreasów zaoferował się, że pójdzie przynieść wszystkim gorącą czekoladę, na zewnątrz było naprawdę zimno. Nie wiem jak ci skoczkowie wytrzymują w takich warunkach.
-Gdzie ten cymbał?-zapytał
-Poszedł po gorącą czekoladę- powiedziałam wystawiając głowę zza laptopa.Andreas był w samych spodenkach bez koszulki, lekko się uśmiechnęłam. Położył się koło mnie, przytulając się do mojego ramienia.
-Co robisz?-zapytał
-Z pewnością coś bardziej ciekawszego, niż oglądanie smerfów- odpowiedziałam odkładając laptopa na szafkę nocną. Odwróciłam się twarzą do Andiego i dałam mu całusa w usta. W tamtym momencie byłam szczęśliwa.
Nie wiedziałam,że takich momentów będzie coraz mniej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Kochane,
zjawiam się z nowym rozdziałem. Nie jest on jakiś genialny, więc tym bardziej liczę na Wasze komentarze.
Co do całości opowiadania, to właśnie takie ono na razie będzie. Fajnie, miło, przyjemnie. Około 9-10 rozdziału wrócimy do teraźniejszości. Wszystko zacznie się wyjaśniać w końcu dowiecie się co się stało. Czy Lisa w ogóle przeżyła ten wypadek?
...
Buziaki :*
W świetnych humorach dotarliśmy do hotelu w Lillehammer.
Już 15 minut siedzieliśmy w lobby hotelowym, jak się okazało nie ma dla nas pokoi. Atmosfera zrobiła się napięta, trener chodził i załatwiał, w końcu zjawił się w holu.
-Słuchajcie jest pokój na razie trzyosobowy. Lisa mam nadzieję, że wytrzymasz z tymi idiotami- mówi- Wank i Wellinger chwytać torby i idziecie za Lisą- oznajmił. W sumie pasowała mi taka sytuacja, bardzo się polubiliśmy z Wankiem.
Pokój był przestronny z jednym dużym dwuosobowym łóżkiem i jednym jednoosobowym.
Ja wraz z Wankiem rzuciliśmy się na duże łóżku, a Andi stał obrażony.
-Wank łóżka ci się przypadkiem nie pomyliły- zauważył.
-Nie sądzę- powiedział szczerząc się jak idiota i wszyscy wybuchliśmy śmiechem, po licznych kłótniach starszy Andreas ustąpił miejsca młodszemu. Myślę, że weekend z nimi będzie szalony i niezapomniany. Mam też nadzieję,że Andiemu dobrze pójdzie w konkursie.
Kiedy cała afera z pokojami ucichła i każdy miał swój kąt było grubo po 22. Każdy był wykończony tą podróżą no może poza Wankiem, który był pełen energii.
Jako iż byłam dziewczyną miałam ten zaszczyt i mogłam pójść się pierwsza wykąpać. Nie przemyślałam,że mogę być w pokoju z kimś innym niż tylko z Wellingerem dlatego do spania wzięłam krótkie spodenki i luźną bluzkę na ramiączkach. Wyszłam z łazienki i spotkałam się z prześwietlającym mnie wzrokiem Wanka, który cicho zagwizdał na mój widok.
-Wank nie dla psa kiełbasa- powiedziałam wchodząc pod kołdrę. Andi leżał na łóżku. Zerknęłam co też blondyn ogląda i padłam ze śmiechu bowiem z zaangażowaniem oglądał "Smerfy". Chciałam coś powiedzieć ale nie było mi dane.
-Ciiii, zaraz Gargamel porwie smerfy.-zaczęłam się cicho śmiać, na to co wyprawia mój chłopak. Po skończonym oglądaniu odłożył laptopa i poszedł się wykąpać.Starszy z Andreasów zaoferował się, że pójdzie przynieść wszystkim gorącą czekoladę, na zewnątrz było naprawdę zimno. Nie wiem jak ci skoczkowie wytrzymują w takich warunkach.
-Gdzie ten cymbał?-zapytał
-Poszedł po gorącą czekoladę- powiedziałam wystawiając głowę zza laptopa.Andreas był w samych spodenkach bez koszulki, lekko się uśmiechnęłam. Położył się koło mnie, przytulając się do mojego ramienia.
-Co robisz?-zapytał
-Z pewnością coś bardziej ciekawszego, niż oglądanie smerfów- odpowiedziałam odkładając laptopa na szafkę nocną. Odwróciłam się twarzą do Andiego i dałam mu całusa w usta. W tamtym momencie byłam szczęśliwa.
Nie wiedziałam,że takich momentów będzie coraz mniej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Kochane,
zjawiam się z nowym rozdziałem. Nie jest on jakiś genialny, więc tym bardziej liczę na Wasze komentarze.
Co do całości opowiadania, to właśnie takie ono na razie będzie. Fajnie, miło, przyjemnie. Około 9-10 rozdziału wrócimy do teraźniejszości. Wszystko zacznie się wyjaśniać w końcu dowiecie się co się stało. Czy Lisa w ogóle przeżyła ten wypadek?
...
Buziaki :*