niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 4

"Wspomnień czar:Kierunek Lillehammer"

 21 listopad 2012 
ANDREAS
 -Masz wszystko?- pyta moja mama po raz setny.
-Chyba tak.- mówię i dopinam ostatnią torbę. Musimy wyjechać około 11:00 żeby zdążyć na lotnisko Zjadłem szybko śniadanie i zbieram się do Lisy bo jest 9:30 i z pewnością jeszcze śpi.
-Mamo ja lecę do Lisy - oznajmiam, kiedy wychodzę z domu.
Odległość miedzy naszymi domami pokonuję w kilka minut. Pukam do drzwi, które otwiera mi Jakob.
-Siema.-mówię.
-Siema, wchodź- mówi i zaprasza mnie gestem ręki do środka- bo to coś zwane moją siostrą jeszcze śpi, właściwie to miałem po ciebie dzwonić bo ja się boje ją budzić, mama kazała mi ją obudzić o 9:00 ale zapomniałem i coś mi się wydaje,że siostrzyczka wpadnie w szał- powiedział wstawiając wodę na kawę. 
-Serio mam się bać?-zapytałem.
-No serio, to jest demon nie kobieta, ale wiesz może Ciebie potraktuje inaczej.- mówi posyłając mi pokrzepiający uśmiech- Czekaj, weź jej kawę, to może pomóc- podaje mi kubek z gorącą cieczą.
Cicho otwieram drzwi pokoju mojej dziewczyny. Lisa śpi jak zabita, w sumie wygląda tak pięknie kiedy śpi. Zamykam drzwi i podchodzę do niej po cichutku odstawiając kubek na półkę obok łóżka. Siadam po turecku przy łóżku i biorę do ręki małe piórko, które musiało wypaść z kołdry i delikatnie przejeżdżam nim po nosie szatynki, ta tylko marszczy nos i śpi dalej, ja nie zaprzestaje swoim torturą kiedy w końcu wybucham śmiechem, dziewczyna budzi się. Patrzy na mnie zdezorientowana i drapie się po nosie.
-Cześć księżniczko- mówię szeroko się do niej uśmiechając.
- Cześć, co ty tu robisz?-pyta
- No wiesz liczyłem na milsze powitanie- mówię udając obrażonego.
- Ojej nie fochaj się no chodź tu do mnie - mówi i ciągnie mnie za sznurek od bluzy, po czym składa pocałunek na moich ustach, który z chęcią oddaje.-Takie przeprosiny wystarczą?-pyta kiedy odrywa się od moich ust
-Powiedzmy,że tak- mówię i cmokam ją w usta.- Proszę bardzo kawa dla ciebie- mówię i podaje jej kubek z kawą.
-O dzięki- pije łyk-że przyniosłeś mi kawę, którą zrobił Jakob.- mówi 
-Skąd wiesz?- pytam na co daje mi kubek z kawą  żebym spróbował
-Ok to się poprawi, zrobię ci nową, a ty się szykuj, jest 10:00-mówię wychodzą z pokoju.
-Cholera jasna, co za dwa imbecyle- słyszę jak krzyczy z pokoju, pośpiesznie schodzę ze schodów i słyszę jak Lisa otwiera drzwi tylko po to aby zwyzywać nas od kretynów. Jakob miał rację.
-Mówiłem- powiedział - co ona kawy nie wypiła- pyta 
-Wiesz chyba przesłodziłeś- powiedziałem.
- Fakt słodziłem dwa razy, sorry mam nadzieję,że ci nic nie zrobiła przez to- mówi z przepraszającym wyrazem twarzy, 
-Przeżyłem- mówię i razem wybuchamy śmiechem.
- Słuchaj może zrób jej nową kawę, a ja pojadę wyjechać samochodem z garażu  i pojedziemy po Twoje rzeczy bo moja siostrzyczka to będzie potrzebować czasu. - mówi.
-Ok, zaraz wyjdę- Jakob sam się zaoferował,że zawiezie nas na lotnisko do Monachium bo nie ma nic ciekawego do roboty, obydwoje przystaliśmy na tą propozycję. Robię jeszcze Lisie dwie kanapki i zostawiam na stole z kawą i krótką informacją.
LISA
Po dwudziestu  minutach schodzę na dół , na stole jest kawa, wraz ze śniadaniem i karteczką, biorę do ręki karteczkę i czytam.
"Pojechaliśmy po moje rzeczy. Masz zjeść śniadanie inaczej nigdzie nie jedziesz :) 
Nie długo będziemy... A."
Czytając kartkę uśmiecham się sama do siebie, cóż za nietuzinkowy podpis A.
Siadam przy stolę i biorę łyk kawy, nie wiem jak on to zrobił ale tak kawa jest jakaś nadzwyczajna, taka pyszna. Zabieram się powoli do pałaszowania kanapek. Po chwili drzwi otwierają się i do domu wchodzą Andreas i Jakob. Oczywiście nawet mnie nie zauważają tylko pogrążeni w rozmownie kierują się do mojego pokoju po walizki, ciekawe kiedy się zorientują,że siedzę przy stole w kuchni.
-Lisa- woła Andreas
-Jestem w kuchni jakbyście nie zauważyli.- odpowiadam  i widzę jak schodzą z góry z moją walizką i torbą podręczną.Obydwoje obdarzają mnie uśmiechem i wychodzą do samochodu zanieść moje rzeczy.
Około jedenastej wyjeżdżamy z domu,a dwie godziny później jesteśmy na miejscu. Żegnamy się z moim bratem i wchodzimy do jakiegoś terminalu.
- Chodź pójdziemy coś zjeść bo ja już jestem głodny, a mamy jeszcze 30 minut do zbiórki więc mamy czas- proponuje Wellinger na co przystaje. Nie wiedzieliśmy co zjeść więc wybraliśmy pizzę, jak dobrze,że teraz wszystko jest na lotnisku. 
-Stresuje się- powiedziałam kiedy siedzieliśmy i oczekiwaliśmy przybycia kadry.
-Czym- zapytał Andi obejmując mnie ramieniem.
-No spotkaniem  z całą kadrą, oni w ogóle wiedzą,że ja jadę?-pytam zaniepokojona.
-Jasne,że tak i są bardzo z tego zadowoleni, jeszcze nie wiedzą,ze jesteś moją dziewczyną ale szybko się dowiedzą- mówi i ciągnie mnie za rękę.Troszkę pomyśleliśmy i walizki już wcześniej zanieśliśmy do jakiegoś specjalnego miejsca, gdzie bagaże miała oddać cała kadra, więc nie musieliśmy się z nimi użerać.
Z każdym krokiem byliśmy coraz to bliżej kadry Niemiec. Andreas trzymał dumnie moją dłoń , przystanął na chwilę i obdarzył moje usta pocałunkiem.
W końcu docieramy do zebranych w kółku osób, ubranych w pomarańczowe kurtki. Andreas wita się ze wszystkimi i położywszy swoją rękę na mojej tali przedstawia mnie kadrze.
-To jest Lisa, moja dziewczyna- mówi , szeroko się uśmiechając.
-Cześć- mówię nieśmiało 
-Hej- odpowiadają wszyscy chórem.Cała grupa wydaje się  być przesympatyczna. Andreas przedstawia mi poszczególne osoby z imienia i nazwiska. Szybko łapę kontakt ze wszystkimi. Trener wcale nie jest sztywniakiem jak mówiło wiele osób lecz jest bardzo miłym i otwartym człowiekiem.
Ponad dwugodzinny lot do Norwegi mija mi w mgnieniu oka, na wygłupach z Wellim i Wankiem.
W świetnych humorach dotarliśmy do hotelu w Lillehammer.

Już 15 minut siedzieliśmy w lobby hotelowym, jak się okazało nie ma dla nas pokoi. Atmosfera zrobiła się napięta, trener chodził i załatwiał, w końcu zjawił się w holu.
-Słuchajcie jest pokój na razie trzyosobowy. Lisa mam nadzieję, że wytrzymasz z tymi idiotami- mówi- Wank i Wellinger chwytać torby i idziecie za Lisą- oznajmił. W sumie pasowała mi taka sytuacja, bardzo się polubiliśmy z Wankiem.
Pokój był przestronny z jednym dużym dwuosobowym łóżkiem i jednym jednoosobowym.
Ja wraz z Wankiem rzuciliśmy się na duże łóżku, a Andi stał obrażony.
-Wank łóżka ci się przypadkiem nie pomyliły- zauważył.
-Nie sądzę- powiedział szczerząc się jak idiota  i wszyscy wybuchliśmy śmiechem, po licznych kłótniach starszy Andreas ustąpił miejsca młodszemu. Myślę, że weekend z nimi będzie szalony i niezapomniany. Mam też nadzieję,że Andiemu dobrze pójdzie w konkursie.
Kiedy cała afera z pokojami ucichła i każdy miał swój kąt było grubo po 22. Każdy był wykończony tą podróżą no może poza Wankiem, który był pełen energii.
 Jako iż byłam dziewczyną miałam ten zaszczyt i mogłam pójść się pierwsza wykąpać. Nie przemyślałam,że mogę być w pokoju z kimś innym niż tylko z Wellingerem dlatego do spania wzięłam krótkie spodenki i luźną bluzkę na ramiączkach. Wyszłam z łazienki i spotkałam się z prześwietlającym mnie wzrokiem Wanka, który cicho zagwizdał na mój widok.
-Wank nie dla psa kiełbasa- powiedziałam wchodząc pod kołdrę. Andi leżał na łóżku. Zerknęłam co też blondyn ogląda i padłam ze śmiechu bowiem z zaangażowaniem oglądał "Smerfy". Chciałam coś powiedzieć ale nie było mi dane.
-Ciiii, zaraz Gargamel porwie smerfy.-zaczęłam się cicho śmiać, na to co wyprawia mój chłopak. Po skończonym oglądaniu odłożył laptopa i poszedł się wykąpać.Starszy z Andreasów zaoferował się, że pójdzie przynieść wszystkim gorącą czekoladę, na zewnątrz było naprawdę zimno. Nie wiem jak ci skoczkowie wytrzymują w takich warunkach.
-Gdzie ten cymbał?-zapytał
-Poszedł po gorącą czekoladę- powiedziałam wystawiając głowę zza laptopa.Andreas był w samych spodenkach bez koszulki, lekko się uśmiechnęłam. Położył się koło mnie, przytulając się do mojego ramienia.
-Co robisz?-zapytał
-Z pewnością coś bardziej ciekawszego, niż oglądanie smerfów- odpowiedziałam odkładając laptopa na szafkę nocną. Odwróciłam się twarzą do Andiego i dałam mu całusa w usta. W tamtym momencie byłam szczęśliwa.
Nie wiedziałam,że takich momentów będzie coraz mniej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Witajcie Kochane,
zjawiam się z nowym rozdziałem. Nie jest on jakiś genialny, więc tym bardziej liczę na Wasze komentarze.
Co do całości opowiadania, to właśnie takie ono na razie będzie. Fajnie, miło, przyjemnie. Około 9-10 rozdziału wrócimy do teraźniejszości. Wszystko zacznie się wyjaśniać w końcu dowiecie się co się stało. Czy Lisa w ogóle przeżyła ten wypadek?
...
Buziaki :*

niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 3

"Wspomnień czar:Radosna nowina"

20 listopada 2012

 W ogóle nie mogę się dziś skupić na lekcjach, ponieważ Andreas jest na spotkaniu przed inauguracją Pucharu Świata. Na tym spotkaniu mają zapaść decyzję kto pojedzie. Andreas ma duże szanse ale pewności brak. Mam nadzieję,że mu się uda, właściwie to cała moja rodzina ma nadzieję,że dostanie powołanie. Moi rodzice i brat poznali Andreasa  pod koniec września, kiedy miał więcej czasu bo nie startował już w letniej rywalizacji. Przyjęli go bardzo ciepło i na szczęście nie zrobili mu przesłuchania. 

 W naszych relacjach się dużo nie zmieniło albo i dużo. Powiem szczerze,że nie raz przyłapuję się na tym,że ciągle o nim myślę choć powinnam skupić się na czymś innym. Najgorsze są wieczory, chcę iść spać, zamykam oczy i bum Wellinger pojawia się w moich myślach. Każde dotknięcie naszych dłoni albo ramion powoduje u mnie gęsiom skórkę. Działa na mnie nawet zapach jego perfum. 
Obawiam się jednego, że ja się w nim zakochałam, a on nic do mnie nie czuje.
Nie sądziłam,że Wellinger tak zakręci mi w głowie. 
Wysiadłam właśnie z autobusu i kieruję się do domu.
Moją podróż umila delikatne skrzypienie śniegu pod moimi nogami. Drzewa pokryte są niewielką ilością białego puchu. Przechodząc koło jednego z placów, przystaję na chwilę. Na podwórzu widzę rodzeństwo, może mają około pięć lat, beztrosko biegają po ośnieżonym podwórku. Niekiedy przystają aby ulepić śnieżkę. W mojej dalszej podróży próbuje sobie przypomnieć kiedy , to ja ostatni raz bawiłam się tak beztrosko. 
Niby zwykły powrót do domu, a jak wiele może nam uświadomić. Teraz już rozumiem słowa mamy kiedy mówiła,że nie fajnie jest być dorosłym. Jak jesteśmy mali nie mamy tyle zmartwień. 
Teraz jestem już w liceum, a moim obecnym zmartwieniem jest wciąż nieodbierający Andreas.

Wchodzę do domu z hukiem zamykając drzwi.
-Cholera jasna- klnę pod nosem kiedy po raz kolejny Wellinger nie odbiera- Mamo był ten imbecyl bo oczywiście nie raczy odebrać, czy on myśli,że ja mam nerwy ze stali. Przecież spotkanie z trenerem nie może trwać wieczność. Brak mi słów to tego osła, dzwonie do niego przez pół godziny- krzyczę na cały dom ściągając buty.
Nagle z kuchni wyłania się Andreas, załamany Andreas, czyli się nie udało.
-Andiś następnym razem się uda- mówię, podchodzę do niego i mocno go przytulam.Moje 165 centymetrów wzrostu przy jego 183 centymetrach wygląda dość komicznie lub jak uważa moja mama, słodko.  Chłopak mocno mnie obejmuje.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie imbecylem lub osłem to mój debiut 24 listopada będziesz oglądać przed telewizorem.- mówi mi do ucha i zaczyna się śmiać.
-Jedziesz, ty kretynie, nie strasz mnie - w przypływie emocji wskakuje na Wellingera, nogi łączę za jego plecami i mocno się do niego przytulam.
- Twoja mina była bezcenna- mówi mi do ucha i cicho się śmieje.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze.- mówię radośnie do chłopaka i całuje go w policzek- Ale moment, czy ja jadę z Tobą?- pytam 
- Przecież Ci obiecałem,że Cię zabiorę na zawody, Twoja mama już wie.- mówi radośnie, a ja co na? Otóż to. Całuje go w usta. O matko co ja robię?
 Nie muszę długo czekać, bo już po chwili blondyn odwzajemnia mój pocałunek.
 Nasz pierwszy pocałunek przeradza się w serię pocałunków, coraz to odważniejszych i namiętnych. Nie zwracam nawet uwagi na to, czy moi rodzice są w domu ,czy ich nie ma. Z pocałunku wyrywa mnie dźwięk przekręcanego klucza w zamku od drzwi wejściowych. W błyskawicznym tempie zeskakuje z Andreasa i staje na baczność, czekając aż ten ktoś,kto raczył mi przerwać najlepszy pocałunek w życiu, wejdzie do domu. W progu widzę brata.
- O cześć stary, jedziesz?- podchodzi i wita się z Andim uściskiem dłoni.
-Siema, jadę, oczywiście chciałem nastraszyć Lisę więc udawałem,że nie, jej mina była  bezcenna.- mówi i wraz z Jakobem wybucha śmiechem.
-Co pijecie,kawa, herbata czy sok?-pyta brat kierując się do kuchni.
-Kawa- mówie 
-Sok- mówi Wellinger i zatrzymuje mnie łapiąc moją dłoń,kiedy chcę iść do kuchni. - Pogadamy później- mówi i składa szybki pocałunek na moich ustach.
-Ok- odpowiadam z szerokim uśmiechem na ustach.Co prawda nie jestem pewna czy Andreas coś do mnie czuje, lecz wiem, że ten krótki pocałunek może dać mi nadzieję. 
W kuchni rozpoczynamy wesołą konwersację. Oczywiście śmiejemy się na cały dom ,ale tak to jest, kiedy spotka się razem trzech wariatów. Z tego co się dowiedziałam moja mama nie długo przed moim przybyciem ze szkoły, pojechała na zakupy, zostawiając Andreasa samego, który miał na mnie zaczekać, tak jak już wspominałam moja rodzina traktuje go jako pełnoprawnego członka rodziny. Gadaliśmy spokojnie kiedy mój brat nagle zaczął się zbierać.
- A ty gdzie?-zapytałam 
-Na spacer idę się przejść- oznajmia i myśli,że mu uwierzę.
-To jak ten spacer ma na imię- ja tak łatwo nie popuszczę.
-Julia- odpowiada i szybko wybiega z domu.
Wracam na miejsce i siadam koło Andreasa. Przez chwilę siedzimy i gapimy się na siebie nic nie mówiąc.
ANDREAS 
Siedzimy nic nie mówiąc. Ten pocałunek, który przerwał nam Jakob był taki magiczny. Zawsze powtarzałem najpierw skoki potem miłość. Tylko nie myślałem,że Lisa tak zawróci mi w głowie. Jest piękna nie tylko na zewnątrz ale i wewnątrz, zdążyłem ją poznać. Jest bardzo dobrą osobą, nawet nie zauważyłem kiedy zajęła całe moje myśli. Jeszcze tydzień temu mój przyjaciel Andi Wank mówił mi,że nieźle wpadłem, że jestem zakochany po uszy. Dziś sobie to uświadomiłem. Oczywiście nie mam pewności czy ona czuje do mnie to samo, ale gdyby do mnie nic nie czuła to przecież by mnie nie pocałowała.Dobra jesteś odważny Wellinger. Teraz albo nigdy. 
LISA  
-Zakochałem się- mówi blondyn przerywając ciszę. Patrzę na niego i delikatnie się uśmiecham kiedy chwyta moje dłonie w swoje. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Chłopak delikatnie kciukami głaszcze moje dłonie.
-Zdradzę ci sekret ale nikomu nie możesz go zdradzić. Obiecujesz?-pytam.
-Obiecuje- mówi nadal trzymając nasze dłonie złączone razem.
- Też się zakochałam, można powiedzieć ze znasz go jak samego siebie- mówię i szeroko się do niego uśmiecham, co chłopak odwzajemnia. 
- Myślisz,że jak zapytam tą dziewczynę czy zostanie moją dziewczyną to się zgodzi ?- pyta.
-Myślę,że zapytać możesz - mówię szeptem 
-Ok- mówi i pyta- Zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak- mówię szeroko się do niego uśmiechając.Chłopak przytula mnie do siebie i całuje w policzek. 
- Chodź, musisz pomóc mi się spakować- mówię i ciągnę Wellingera na górę.
Moja zmartwienia odchodzą w kąt.  Teraz wiem, że Andreas odwzajemnia uczcia do mnie. Kamień spadł mi z serca. 
Oczywiście Andi bardzo mi się przydaje.Pakowanie przebiegło bardzo sprawnie, teraz leżymy na łóżku przytuleni do siebie. Andreas bawi się moimi włosami.
-Nie mówimy jeszcze rodzicom, pogadamy z nimi jak wrócimy- zaproponowałam.
- Miałem Ci to samo zaproponować.-mówi. Nagle drzwi z impetem otwierają się do mojego pokoju, a ja spadam z łóżka, zauważam,że to mój brat i wybucham śmiechem.Oni patrzą na mnie jak na debila,  a ja się śmieje sama z siebie. 
-Gołąbeczki mama woła na kolację- mówi.
-Skąd wiesz?-pytam
-No siostra ty myślisz,że ja głupi jestem. Widziałem was przez okienko w drzwiach, jak nie mogliście się od siebie oderwać.- mówi i się śmieje.
-Nic nie mów mamie.- mówię stanowczo.
-No wiesz nie powiem tylko dlatego,że lubię Andreasa, więc nie myśl,że robię to ze względu na ciebie- mówi,a ja rzucam w niego poduszką. Wychodzi,a ja krzyczę do niego krótkie-dzięki- może usłyszał.
Kolację jemy w miłej atmosferze, śmiejąc się i rozmawiając o nadchodzącym Pucharze Świata. Po kolacji pomagam mamie w sprzątaniu i wychodzę z Andreasem na dwór,żeby go odprowadzić do domu. 
-Wiesz, ze to ja powinienem cię odprowadzać do domu.
- Głupiutki jesteś serio myślisz,że cię odprowadzę pod dom- mówię kiedy stajemy za końcem ogrodzenia mojego domu- chciałam się z Tobą pożegnać, ale przy rodzicach byłoby ciężko- mówię i powoli zbliżam swoje usta do ust Wellingera. Mamy listopad więc nikt nas nie zobaczy,po 19:00 jest już ciemno. Zatracamy się w długim i namiętnym pocałunku. 
- Do jutra - mówię i szeroko się do niego uśmiecham 
-Pa. Tęsknie już- mówi, a ja zaczynam odchodzić
-Ja też. Pa.- mówię i znikam za ogrodzeniem.
Jestem szczęśliwa, teraz muszę się dowiedzieć co to za Julia. Szybko wbiegam do domu i udaje się do pokoju brata.
-To co to za Julia?-pytam, kiedy siadam na łóżku koło brata.
-Mieszka niedaleko nas, jest bardzo ładna i miła. Chodzi ze mną do klasy-  zaczęłam łączyć ze sobą pewne fakty.
-Jak się nazywa?
-A wiesz,że nie pytałem.-mówi, sam zaskoczony swoją głupotą.
-Długie blond włosy i duże niebieskie oczy?-pytam dla pewności.
-Tak, skąd wiesz?
-Siostra Wellingera.Macie moje błogosławieństwo, to świetna dziewczyna.-mówię. Wychodzę z pokoju Jakoba i kieruję się do swojej sypialni. Kładę się na łóżku i wybieram numer Andreasa. Odbiera niemal od razu.
-Mam ci coś ważnego do powiedzenia-mówię pierwsza- Julia kręci z Jakobem-słyszę śmiech po drugiej stronie.
-To samo chciałem Ci powiedzieć.
__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane.
W końcu stało się. Lisa i Andreas razem.
Ich życie na początku będzie piękne i kolorowe... na początku.
Co będzie dalej dowiecie się niebawem.

W sprawach organizacyjnych.
Postanowiłam stworzyć zakładkę z adresami blogów, które czytam, bądź już przeczytałam.
Uważam, że jest dużo blogów na prawdę wartych przeczytania.
Nie wiem kiedy znajdę czas na stworzenie taj zakładki, ale postaram się jak najszybciej.

Jeśli chcecie być informowane zostawcie po sobie ślad.

Przepraszam za kolor czcionki, nic już nie poprawiałam, ponieważ chciałam jak najszybciej dodać ten rozdział.

Buziaki :*

sobota, 7 maja 2016

Rozdział 2

"Wspomnień czar: Zwiedzanie Inzell"

7 wrzesień, sobota 

Dziś umówiłam się z Andreasem, ponieważ chce mnie oprowadzić po Inzell. Wymieniliśmy się numerami, więc ułatwiliśmy sobie komunikacje. W zasadzie widzimy się niemal codziennie, w drodze do szkoły i ze szkoły.Nasze domy dzieli jakieś półtora kilometra drogi. Wydaje mi się,że możemy się zaprzyjaźnić z Andreasem.Wellinger to naprawdę dobry kolega.
Jak na wrzesień jest naprawdę ciepło, więc wkładam na siebie biały top i jeansowe, krótkie spodenki. Do kieszonki wkładam pieniądze i telefon.Szybko schodzę na dół i wkładam białe conversy.
-Wychodzę, wrócę późno.- informuje mamę.
-A z kim i gdzie idziesz?-zapytała, wyłaniając się zza kuchennej ściany.
-Idę zwiedzać Inzell z kolegą ze szkoły. Pa.-mówię, ale w drzwiach zatrzymuje mnie mój brat Jakob.
-Czekaj idę z Tobą- oznajmia i wychodzi ze mną.Może zapomniałam Wam wspomnieć. Mam brata. Jakob jest ode mnie starszy o rok i chodzi do trzeciej klasy liceum. Pewnie znów jedzie do Angeliki. Swojej dziewczyny. Nie wiem co on w niej widzi. Jakbym mogła zabiłabym tą lalunie. Jest tak pusta,nie wiem co mój brat w niej widzi. 
-Znów jedziesz do tej dziuni?-pytam kiedy schodzimy po trzech schodkach.
-Nie wiem czemu jej nie lubisz. Tak jadę do niej.
-Jejku czy ty naprawdę nie widzisz,że ona Cię zdradza  na prawo i na lewo.Robisz z siebie kretyna braciszku.-oznajmiam, kiedy wsiada do swojego czarnego audi.
-Ona mnie kocha i mnie nie zdradza. Lece na razie- wsiada i odjeżdża. Wychodzę przed furtkę i czekam na Andreasa.Oczywiście typowy facet, wszędzie się spóźnia. Miał być o 10:00 jest 10:05. W końcu piszę do niego sms'a.
 Do : Andiś Czemu Andiś? Nie wiem to takie słodkie, a on jest taki słodki, taki zabawny, więc jest Andisiem.
Długo mam czekać?
Po chwili dostaje odpowiedź.
Od: Andiś 
Lecę już.
Taa skoczek się znalazł. Mam nadzieję, że ma dobrą kondycję. Po chwili zobaczyłam jak chłopak wyłania się zza zakrętu.
- Hej, nareszcie myślałam,że tu umrę, czekając na Ciebie.- powiedziałam na wstępie, kiedy chłopak pojawił się przy moim boku.
-Hej, czekałaś max 10 minut.-oznajmia. -Dobra idziemy. Na początek centrum Inzell potem kilka moich miejsc, to znaczy może nie moich, ale wiele osób nie wiem o ich istnieniu, a dalej to się zobaczy.- mówi szybko i rusza przed siebie, a ja za nim. Podczas naszej podróży do "centrum" dużo rozmawialiśmy o szkole ale też musiałam co nieco powiedzieć Andreasowi o moim życiu.
-Czemu w ogóle wyprowadziłaś się z Berlina?- zapytał.- Przecież tam miałaś wszystko galerie, kino, a Inzell w porównaniu ze stolicą to dno.- powiedział i się zaśmiał ukazując szereg białych zębów.
-Nie lubiłam tłoku.Wszędzie byli ludzi, pełno samochodów, zero przyrody. Mieszkałam w bloku w ścisłym centrum Berlina, szum samochodów, zero ciszy, zero spokoju, a jak się chciałam opalić to musiałam jechać do babci na wieś, bo poprzesz bloki słońce przedostawało się od czasu do czasu. Dramat. Wole taką sobie małą mieścinę, niby nie ma tu za wiele atrakcji ale dla mnie wystarczająco.- wytłumaczyłam- Teraz w końcu zaczynam żyć- dodałam.
- A co ze znajomymi?-zapytał
-Wiesz nie miałam jakiś bardzo bliskich przyjaciół więc nie byłam szczególnie załamana tym faktem, że ich zostawiam.Moi znajomi, a ja to inna bajka. Im w głowie były tylko imprezy. Dosłownie codziennie. Ok nie powiem wychodziłam może dwa lub trzy razy w miesiącu na imprezę, lecz bez przesady. O zapomniałam ci powiedzieć,że zostawiłam tam chłopaka, byłego chłopaka.
-Dlaczego byłego, przecież związki na odległość też są? Jak nie chcesz to nie odpowiadaj, nie powinienem pytać- powiedział z przepraszającym wyrazem twarzy.
-Czemu bym miała ci nie powiedzieć, jestem otwarta i się nie obrażam. Wiesz byliśmy ze sobą dwa miesiące ale to nie było nic poważnego, raz w tygodniu wypad do kina i tyle więc i tak bym to skończyła, ale jego reakcja mnie rozwaliła kiedy powiedziałam mu że wyjeżdżam. Poszłam do niego do domu mówię mu,że się wyprowadzam, a on poklepał mnie po ramieniu i powiedział ok i zapytał czy już może się umówić z inną laską.
Andreas stanął i patrzył na mnie z otwartą buzi, a ja zaczęłam się śmiać.
- Chodź, chodź- powiedziałam ciągnąc go za dłoń- jeśli chcesz wiedzieć to tak dałam mu w twarz.- i znowu wybuchłam śmiechem, a Wellinger razem ze mną.
-Dobrze zrobiłaś.- powiedział.
Na początku odwiedziliśmy z Andreasem dwie kawiarnie i zjedliśmy po gałce lodów czekoladowych, potem zwiedziliśmy park, następnie poszliśmy na plac zabaw, tak zauważyła, że blondyn to takie małe dziecko, no dobra też sama się pohuśtałam ale  patrząc na niego, jaki jest uradowanym po prostu nie dało się inaczej.
Zjedliśmy szybki obiad, a potem Andiś zaciągnął mnie na jakieś wzgórze, chyba chciał mi udowodnić, że nie mam kondycji, na szczycie padłam na ziemie ze zmęczenia.
-Czy ty człowieku jesteś ze stali?-zapytałam, kiedy zobaczyłam śmiejącego się ze mnie Wellingera.
-Mała górka, a to dopiero początek.Jak się ogarniesz i złapiesz powietrze to pogadamy.- oznajmił siadając koło mnie.Po pięciu minutach usiadłam mniej już sapiąc i zaczęliśmy naszą rozmowę,
-Powiedź mi w ogóle co ty w życiu robisz, rozumiesz hobby.- zapytałam
-No wiesz nic ciekawego, biorę dwie deski, idę na szczyt skoczni i skaczę sobie, jestem skoczkiem narciarskim.- oznajmia, a ja wybucham śmiechem. - Co cię śmieszy- pyta
-To że jak napisałeś mi dziś sms'a to sobie pod nosem mówiłam,że skoczek się znalazł, może zostanę jasnowidzem.- powiedziałam i znów zaczęliśmy się śmiać.-Co cię skłoniło do skakania?-pytam
-W zasadzie to najpierw była kombinacja norweska ale coś mi nie szło, więc stwierdziłem,że zacznę tylko skakać. Dlatego mój rok szkolny zaczął się dopiero w środę, ponieważ wcześniej byłem na zawodach.- wytłumaczył.
- Fajnie, zabierzesz mnie kiedyś na takie zawody?-zapytałam.
-Jasne jeśli tylko chcesz.-powiedział i przybiliśmy sobie żółwika.
 Długo rozmawialiśmy na temat skoków.Kiedy mówi o skokach widać było w nim zafascynowanie tym sportem, taką sportową determinację, chciał być dobry. Moim zdaniem ma w sobie siłę walki, więc na pewno wiele osiągnie.
Pod moim domem byliśmy około 21.
-Dziękuję przewodniku. Było świetnie.- mówię i całuje chłopaka w policzek, on szeroko się uśmiecha, a potem macha mi na pożegnanie.
Wchodzę do domu i zostaję obrzucona milionami pytań: Co to za chłopak, jesteście razem, kiedy go nam przedstawisz. itp. W pewnym momencie wybucham śmiechem i wchodząc po schodach do swojego pokoju. Zatrzymuję się na chwilkę na schodach.
- Kolega, Andreas, z równoległej klasy, nie karany.- moi rodzice zachowują się jak detektywi...
Mój chłopak Co??? Oni na prawdę oszaleli. Kiedy wchodzę na piętro domu widzę,że światło w pokoju brata się świeci. Byłam zdziwiona,że już wrócił, myślałam, że od tej czarownicy powróci dopiero jutro. Cicho uchylam drzwi pokoju i widzę brata z butelką piwa w ręku. Podchodzę do niego i siadam koło niego na łóżku.
-Co się stało?-pytam
-Skąd wiedziałaś?- ok braciszek chyba robi mi test na inteligencję, przepraszam, w myślach nie potrafię czytać. Widzi moją zdziwioną twarz i tłumaczy- Skąd wiedziałaś,że Angelika mnie zdradza?- czyli związek mojego brata w końcu się zakończył, jak dobrze.
-Jakob każdy o tym wiedział, nie raz widziałam zdjęcia z klubów jak się obściskuje z innymi facetami, a potem zawsze ginęli w toaletach.- mówię zgodnie z prawdą.
-Ale ja byłem głupi.- mówi i chowa twarz w dłoniach. Obejmuję go ramieniem i przytulam do siebie- Pojechałem dziś do niej do mieszkania, miałem własny klucz, więc nie dzwoniłem domofonem. Kiedy wczołgałem się na to dziesiąte piętro bo okazało się,że winda jest zepsuta przeżyłem szok. Wchodzę do mieszkania, a tam jakieś jęki, jak wszedłem do sypialni zobaczyłem ich w łóżku, to znaczy nie znam tego gościa.- zakończył i zaczął się śmiać.
- Ej stary ty się dobrze czujesz?- pytam
-No powiem ci, że nigdy nie czułem się lepiej. - powiedział i zaczął mnie łaskotać
-Proszę, zostaw- prosiłam dusząc się ze śmiechu.
-Dopóki mi nie powiesz kim jest ten Andreas, to cię nie puszczę- powiedział radośnie
-Ok dobra, dobra ale zostaw- poprosiłam. Kiedy mnie zostawił to mogłam w końcu normalnie z nim pogadać- Więc Andreas to mój kolega, poznaliśmy się w autobusie do szkoły, z tego co wiem to chodzi do klasy sportowej i jest skoczkiem narciarskim.
-Kochana tyle to ja wiem bo przecież musiałem się dowiedzieć z kim zadaję się moja siostra. Pogadałem z kilkoma osobami i wiem jeszcze,że uchodzi za "ciacho" w swojej klasie, w szkole też widać jak pierwszoklasistki ślinią się na jego widok. Ale on na to nie reaguje, jest sam i ogólnie to wszyscy go uważają za wielki talent i mówią,że w przyszłości zdobędzie nie jeden medal- kończy swój wykład na temat Wellingera.
-Bracie ale wiesz,że ja się z nim tylko koleguje, a nie hajtam.-mówię
-Zobaczymy. Ogólnie jest w porządku gościu, więc macie moje błogosławieństwo.- mówi i całuje mnie w czoło.
-Ty to sobie lepiej pobłogosław mózg o ile go masz- śmieje się i wychodzę z pokoju brata.
Czy ja nie mogę mieć po prostu kolegi ?
__________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane.
Nie wiem w sumie co mam napisać  o tym rozdziale. Nic się nie dzieje. Mogę Was zapewnić, że trzeci rozdział przyniesie pewne zmiany. Nic więcej nie zdradzam.

Dziękuję Wam bardzo za każdy komentarz.
Zapraszacie mnie na swoje blogi... cóż nie mam na razie czasu,żeby je odwiedzić, lecz to się zmieni w wakacje. Teraz jest taki gorący okres, w którym trzeba poprawiać oceny itp.
Jeśli zostawiać mi link do siebie na pewno wpadnę, ale nie teraz. Jeśli tylko spodoba mi się Wasze opowiadanie, zostawię po sobie komentarz, choćby epilog ukazał się dwa miesiące temu.

Chcesz być informowana? Zostaw po sobie ślad... Tu kliknij.
Buziaki :*