Teraz i tu: Nadzieja umiera ostatnia.
26 sierpień 2016
Powiedzenie mówi,że do trzech razy sztuka, czy w niego wierzę? Zdecydowanie tak, wierzę bo to moja ostatnia nadzieja, w końcu nadzieja umiera ostatnia.
Dziś zacznie się trzecia i ostania próba wybudzenia Lisy, potrwa to około tygodnia tak jak poprzednie terapie. Wszystko to samo, poza tym,że to będzie ostatnia próba. Lekarze powiedzieli,że jeśli tym razem się nie uda, to pozostaje tylko wiara w cuda i modlitwa. Czy jestem bliski załamaniu? Nie, to już dawno nastąpiło, pierwsza próba, która się nie powiodła dobiła mnie. Teraz żyję bo Lisa żyje, gdyby było inaczej, mnie też by tu nie było. Coraz ciężej jest mi patrzeć na Nią, kiedy leży, cała blada, pozbawiona oznak życia, męczy mnie również widok jej rodziców, którzy są bardzo wykończeni tą sytuacją. Liczyli, tak samo jak ja,że pierwsza próba pójdzie po naszej myśli, niestety tak się nie stało. Wszystko stanęło w miejscu, nie ma postępów. Lekarze są bezradni, próbują już wszystkiego, ale Lisa na nic nie reaguje.
Tydzień później.
-Wykonaliśmy serię badań i możemy z pełną świadomością powiedzieć,że na 99,9% pani Lisa się wybudzi. Reaguje na bodźce,a to jest najważniejsze, teraz pozostaje nam jedynie czekać na to aż otworzy oczy.-słowa lekarza były dla mnie jak zbawienie.
Teraz siedząc przy łóżku Lisy czuje ogromną radość i strach, nie mam pewności czy mnie nie odrzuci, przecież ją skrzywdziłem. Wiem, że teraz najważniejsze jest to aby się wybudziła, ale w mojej głowie cały czas jest taka myśl.
Zegarek wiszący na ścianie obwieścił,że właśnie wybiła północ. Blondyn, który trzymał szatynkę za rękę spał jak zabity, a ona właśnie budziła się z długiego snu.
LISA
Spod zamkniętych powiem czuje jego obecność. Czuję,że to właśnie on ściska moją dłoń.Podnosząc powieki czuję się jakbym nie robiła tego całe wieki, ta czynność sprawia mi wiele problemu. Kiedy w końcu udaje mi się pokonać tą barierę widzę Andreasa. Głowę ma położoną na skraju łóżka, słyszę jego miarowy oddech co daje mi pewność,że śpi. Delikatny uśmiech wkrada się na moje usta, kocham ten widok.
Rozglądam się dookoła i zauważam,że jestem w bliżej mi nieznanym miejscu. Obracam swoją głowę w lewą stronę i widzę moją rękę, a w niej wenflon. Tuż obok łóżka widzę stojak z kroplówką i jakąś aparaturę. W mojej głowie jest mętlik, leżę bezruchu przez jakieś czas, analizując co się wydarzyło. Pamiętam kłótnie z Andreasem, mój płacz, i nagle przed oczami staje mi rozpędzony samochód, zimny dreszcz przebiega po moich plecach. Nie wiem dlaczego jestem, jak mniemam w szpitalu, przecież nic mnie nie boli, czuje się pełna energii, chce mi się skakać z radość, choć nie mam pojęcia dlaczego.
Chce mi się śmiać z absurdalności tej sytuacji. Leżę w szpitalu, miałam wypadek, zerwałam z chłopakiem, który mnie zdradził, a ja go nadal kocham. Powstrzymuje się ostatkiem sił i nie wydaje z siebie żadnego dźwięku, leżę spokojnie, boję się,że jakikolwiek ruch zbudzi Andreasa.
Chce mi się śmiać z absurdalności tej sytuacji. Leżę w szpitalu, miałam wypadek, zerwałam z chłopakiem, który mnie zdradził, a ja go nadal kocham. Powstrzymuje się ostatkiem sił i nie wydaje z siebie żadnego dźwięku, leżę spokojnie, boję się,że jakikolwiek ruch zbudzi Andreasa.
Leżę tak bezczynnie dobre kilka minut,słyszę szmer i widzę jak ktoś delikatnie otwiera drzwi, nieruchomieję w momencie, jedynym oparciem jest obecność Wellingera i jego dłoni, która spokojnie spoczywa w mojej.
Do sali wchodzi młoda kobieta w białym kitlu, szybko spostrzega,że nie śpię. Cicho podchodzi i uśmiecha się promiennie.
-Witamy pani Liso, w końcu pani do nas wróciła, jak się pani czuję?-analizuję słowa młodej kobiety, nic z tego nie rozumiem.
-Ale jak w końcu, o co chodzi?
-Leżała pani w śpiączce przez kilka miesięcy, była ona spowodowana wieloma obrażeniami odniesionymi w czasie wypadku. Dziś mamy trzeci wrzesień- spoglądam z niedowierzaniem na brunetkę stojącą przede mną. Jestem w szoku, przecież ostatni dzień jaki pamiętam to 21 kwiecień, nie wiem co mam powiedzieć.
-Chce mi pani powiedzieć,że leżałam tu przez ponad cztery miesiące?-pytam tak dla pewności
-Tak, ale najważniejsze,że nie była pani sama.Pani rodzice i brat bardzo często tu bywają, a pan Andreas-spogląda na śpiącego Wellingera- tu mieszka, siedział przy pani całymi dniami, próbował wszystkiego żeby w końcu pani do nas wróciła. To że się pani wybudziła to w większości jego zasługa. - natłok myśli szaleje w mojej głowie, nie wiem co powiedzieć, przecież Andreas mógł mnie olać, zerwałam z nim, nie dałam mu szansy na to aby się wytłumaczył, dlaczego on przy mnie tyle czuwał. W tym całym zamieszaniu pojawia się pewne słowo, trening.
-A co z jego treningami?-pytam przerażona, mam nadzieję,że nie zrobił czegoś głupiego i nie przerwał przygotowań do sezonu. Mina pani doktor zmienia się diametralnie, znika uśmiech, a pojawia się coś w rodzaju podziwu, zadumy.
-Przerwał treningi, kiedy miałam okazje z nim porozmawiać próbowałam go przekonać do tego aby wrócił na treningi, że nie powinien porzucać tego co kocha, odpowiedział mi,że kocha panią dlatego nie może pani porzucić, każdemu tak odpowiadał.- jestem w szoku, on musi mnie cholernie kochać,że porzucić treningi,nie wiem co powiedzieć, czuje jak po moim policzku spływa samotna łza. Z jednej strony jestem na niego wściekła, a z drugiej szczęśliwa bo poświęcił dla mnie tak wiele. Jeszcze przez kilka minut rozmawiałam z panią doktor o tym wszystkim i o jakiś badaniach, które muszę jutro przejść, a później znów zostałam sama ze śpiącym Andreasem. Miałam ogromną ochotę go obudzić i się do niego mocno przytulić, powstrzymała mnie jedynie myśl,że przez ostatnie miesiące mało spał bo czuwał przy mnie. Kiedy leżąc rozmyślam o tym co mogło się dziać kiedy spałam szybko odpływam do krainy Morfeusza.
Poranek należał do tych rześkich i pięknych,postanowiłam to wykorzystać na rozprostowanie kości. Delikatnie wygrzebałam się spod kołdry i powoli wstałam z łóżka. Te kilkanaście kroków od łóżka do barierki na balkonie były swego rodzaju poznawaniem techniki chodzenia od podstaw. Na początku było bardzo trudno, ale z kroku na krok było coraz lepiej. W końcu mogłam odetchnąć świeżym, porannym powietrzem, przy okazji zrobiłam kilka rundek po balkonie żeby jeszcze bardziej rozchodzić nogi. Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy zobaczyłam że Andreas się budzi. Nie wiem czemu, ale bałam się tej konfrontacji, można powiedzieć,że nie widzieliśmy się przez bardzo długi czas. Kiedy Wellinger zaczął się gwałtownie rozglądać odchyliłam zasłony i pojawiłam się w pokoju. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie,a w ochach wielka radość. Nic nie mówiąc szybko znalazłam się w jego ramionach, rozpłakałam się jak małe dziecko, on również.
-Tak bardzo się bałem-mówi Welli głaszcząc mnie po plecach.
-Kocham Cię - szepczę.
-Ja Ciebie też-słyszę równie cichą odpowiedź, a po moich policzkach spływa jeszcze więcej łez.
Pierwszą połowę dnia spędzamy całkiem sami, odłączeni od świata. Andreas opowiedział mi o wszystkim co się tu działo jak spałam, opowiedział kto mnie odwiedzał, co on robił, wytłumaczył mi również wszystko o zdradzie... Nie obyło się bez łez zarówno moich jak i jego. Przez ten cały czas byliśmy do siebie mocno przytuleni.Bardzo brakowało mi jego obecności.
Po południu zostałam zabrana na jakieś badania, do sali wróciłam po kilku godzinach i w końcu mogłam iść się wykąpać. W wannie spędziłam ponad godzinę, w końcu poczułam się jak człowiek, mogłam się w stu procentach odprężyć.
Wieczór był wyjątkowo ciepły dlatego spędziliśmy go z Andim na balkonie, planowaliśmy wspólne wakacje pod koniec września. Stwierdziliśmy,że pojedziemy do Zakopanego, do Polski. Andreas przekonał mnie,że muszę zobaczyć to piękne miasto. Planowaliśmy co będziemy robić, kiedy uświadomiłam sobie,że nie powiadomiłam moich rodziców,że się wybudziłam.
-Wellinger,nie zadzwoniłam do rodziców,że się wybudziłam.-mówię przerażona.
-Spokojnie, zadzwoniłem do Jakoba jak byłaś na badania i mu o wszystkim powiedziałem, ustaliliśmy,że jutro dopiero im powie żeby dziś nie przyjeżdżali bo jest już późno.
-Dziękuję- mówię ściskając jego dłoń leżącą na małym stoliku.
Poranek należał do tych rześkich i pięknych,postanowiłam to wykorzystać na rozprostowanie kości. Delikatnie wygrzebałam się spod kołdry i powoli wstałam z łóżka. Te kilkanaście kroków od łóżka do barierki na balkonie były swego rodzaju poznawaniem techniki chodzenia od podstaw. Na początku było bardzo trudno, ale z kroku na krok było coraz lepiej. W końcu mogłam odetchnąć świeżym, porannym powietrzem, przy okazji zrobiłam kilka rundek po balkonie żeby jeszcze bardziej rozchodzić nogi. Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy zobaczyłam że Andreas się budzi. Nie wiem czemu, ale bałam się tej konfrontacji, można powiedzieć,że nie widzieliśmy się przez bardzo długi czas. Kiedy Wellinger zaczął się gwałtownie rozglądać odchyliłam zasłony i pojawiłam się w pokoju. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie,a w ochach wielka radość. Nic nie mówiąc szybko znalazłam się w jego ramionach, rozpłakałam się jak małe dziecko, on również.
-Tak bardzo się bałem-mówi Welli głaszcząc mnie po plecach.
-Kocham Cię - szepczę.
-Ja Ciebie też-słyszę równie cichą odpowiedź, a po moich policzkach spływa jeszcze więcej łez.
Pierwszą połowę dnia spędzamy całkiem sami, odłączeni od świata. Andreas opowiedział mi o wszystkim co się tu działo jak spałam, opowiedział kto mnie odwiedzał, co on robił, wytłumaczył mi również wszystko o zdradzie... Nie obyło się bez łez zarówno moich jak i jego. Przez ten cały czas byliśmy do siebie mocno przytuleni.Bardzo brakowało mi jego obecności.
Po południu zostałam zabrana na jakieś badania, do sali wróciłam po kilku godzinach i w końcu mogłam iść się wykąpać. W wannie spędziłam ponad godzinę, w końcu poczułam się jak człowiek, mogłam się w stu procentach odprężyć.
Wieczór był wyjątkowo ciepły dlatego spędziliśmy go z Andim na balkonie, planowaliśmy wspólne wakacje pod koniec września. Stwierdziliśmy,że pojedziemy do Zakopanego, do Polski. Andreas przekonał mnie,że muszę zobaczyć to piękne miasto. Planowaliśmy co będziemy robić, kiedy uświadomiłam sobie,że nie powiadomiłam moich rodziców,że się wybudziłam.
-Wellinger,nie zadzwoniłam do rodziców,że się wybudziłam.-mówię przerażona.
-Spokojnie, zadzwoniłem do Jakoba jak byłaś na badania i mu o wszystkim powiedziałem, ustaliliśmy,że jutro dopiero im powie żeby dziś nie przyjeżdżali bo jest już późno.
-Dziękuję- mówię ściskając jego dłoń leżącą na małym stoliku.
ANDREAS
Delikatnie podnoszę ciężkie powieki i uśmiecham się szeroko, widzą przed sobą twarz Lisy, która słodko śpi. Spoglądam na zegarek i widzę godzinę dziesiątą rano, budzę szybko szatynkę i zmykam pod prysznic.
Kiedy wychodzę z łazienki widzę,że Lisa już nie śpi, ale wcale nie ma ochoty jeszcze wstawać z łóżka.
-Dzwoniłam do Jakoba. Dobrze było z nim w końcu pogadać, trochę się za nim stęskniłam, ale nie mów mu o tym. Niech się nie przyzwyczaja-mówi, a ja zaczynam się śmiać- nie śmiej się tylko pakuj się, zbieramy się stąd. Powiedziałam Jakobowi,żeby nie przyjeżdżali, nie ma sensu skoro dziś wychodzę. Nie chcę się spotykać z rodzicami w klinice po tak długim czasie.Jeszcze nie wiedzą,że się wybudziłam bo Jakob spał jak oni wychodzili do pracy, więc będą mieć niespodziankę w domu.- widzę jak wstaje z łóżka i wyciąga z walizki ubrania.
-Ok, to o której wyjeżdżamy?-pytam
-Za pół godziny, tylko wezmę prysznic-już ma wejść do łazienki,ale zatrzymuje się -Nie myśl,że temat opłaty kliniki jest zamknięty-oznajmia i znika w łazience. Próbowała wyciągnąć ile kosztuje pobyt tu, ale jestem nieugięty i nie zamierzam jej o tym mówić.
Cztery godziny później parkuję pod domem Lisy. Widzę jaka jest szczęśliwa, ściskam delikatnie jej dłoń, na co ona odpowiada wielkim uśmiechem.
Kiedy wychodzę z łazienki widzę,że Lisa już nie śpi, ale wcale nie ma ochoty jeszcze wstawać z łóżka.
-Dzwoniłam do Jakoba. Dobrze było z nim w końcu pogadać, trochę się za nim stęskniłam, ale nie mów mu o tym. Niech się nie przyzwyczaja-mówi, a ja zaczynam się śmiać- nie śmiej się tylko pakuj się, zbieramy się stąd. Powiedziałam Jakobowi,żeby nie przyjeżdżali, nie ma sensu skoro dziś wychodzę. Nie chcę się spotykać z rodzicami w klinice po tak długim czasie.Jeszcze nie wiedzą,że się wybudziłam bo Jakob spał jak oni wychodzili do pracy, więc będą mieć niespodziankę w domu.- widzę jak wstaje z łóżka i wyciąga z walizki ubrania.
-Ok, to o której wyjeżdżamy?-pytam
-Za pół godziny, tylko wezmę prysznic-już ma wejść do łazienki,ale zatrzymuje się -Nie myśl,że temat opłaty kliniki jest zamknięty-oznajmia i znika w łazience. Próbowała wyciągnąć ile kosztuje pobyt tu, ale jestem nieugięty i nie zamierzam jej o tym mówić.
Cztery godziny później parkuję pod domem Lisy. Widzę jaka jest szczęśliwa, ściskam delikatnie jej dłoń, na co ona odpowiada wielkim uśmiechem.
LISA
Kiedy dotarliśmy do domu czułam ogromną ulgę, że wszystko już będzie dobrze, złe chwile zostawiliśmy za sobą, a dobre jeszcze przed nami. Wiem,że wybaczając Andreasowi postąpiłam dobrze, kocham go, on mnie i teraz tylko to się liczy, nic więcej. To co się stało, to się nie odstanie. Musimy patrzeć do przodu może z czasem zapomnę o tym,że kiedyś mnie zdradził.
Na podjeździe szybko pojawił się Jakob. Rzuciłam się w jego ramiona jak mała dziewczynka, tak naprawdę mi go brakowało. Później przyszła mama Wellingera i jego siostry.
-Denerwuje się-mówię kiedy po obiedzie siedzimy razem z Andreasem, Julią i Jakobem w salonie.
-Czym?-pyta brat
-A jak rodzice dostaną zawału jak mnie zobaczą, oni nadal myślą,że jestem w śpiączce-oni w ogóle nie rozumieją co ja przeżywam bo zamiast mnie wspierać wybuchają śmiechem.
-Nie sądzę, raczej będą zachwyceni, co innego ze mną, miałem ich poinformować jak się wybudzisz. Chyba powinienem się bać.
-Wiesz debilu,że oni Cię uwielbiają, wybaczą Ci-zwracam się do Wellingera- albo nie wybaczą - mój śmiech zagłusza wejście rodziców do domu, dopiero głos mamy sprowadza mnie na ziemie. Szybko zrywam się z kanapy i biegnę przywitać się z rodzicami. Bardzo długo muszę zapewniać mamę,że to jej się nie śni i naprawdę z nimi jestem.
Po kolacji w końcu wszyscy razem zasiadamy na sofie w salonie, aby porozmawiać. Nawet nie zauważamy kiedy za oknem zapada mrok, a zegar wskazuje godzinę dwudziestą trzecią.
Biorę prysznic i szybko kładę się spać, ale sen nie nadchodzi, pojawiają się za to dziwne myśli. Pojawia się pytanie, czy dam radę?
__________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Witajcie.
W końcu Lisa do nas wróciła, a w zasadzie do Andreasa.
Nie mogłam ich rozdzielić :)
Piszcie co o tym sądzicie, każdy komentarz dodaje mi energii, jeśli już tak bardzo nie chcecie się ujawniać to przypominam,że można komentować anonimowo :)
Jest też inna sprawa mniej przyjemna, bynajmniej dla mnie.
Powoli zbliżamy się do końca, może być tak,że następny rozdział będzie epilogiem. Jestem w trakcie pisania i tak naprawdę nie wiem co z tego wyjdzie. Mimo wszystko na podziękowania i pożegnania przyjdzie czas później.
Co do nowego bloga to żadna z Was nie zgadła, kto będzie bohaterem, więc macie jeszcze szansę ;)
Buziaki :*
__________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Witajcie.
W końcu Lisa do nas wróciła, a w zasadzie do Andreasa.
Nie mogłam ich rozdzielić :)
Piszcie co o tym sądzicie, każdy komentarz dodaje mi energii, jeśli już tak bardzo nie chcecie się ujawniać to przypominam,że można komentować anonimowo :)
Jest też inna sprawa mniej przyjemna, bynajmniej dla mnie.
Powoli zbliżamy się do końca, może być tak,że następny rozdział będzie epilogiem. Jestem w trakcie pisania i tak naprawdę nie wiem co z tego wyjdzie. Mimo wszystko na podziękowania i pożegnania przyjdzie czas później.
Co do nowego bloga to żadna z Was nie zgadła, kto będzie bohaterem, więc macie jeszcze szansę ;)
Buziaki :*