Teraz i tu :Wszystko zaczynało się sypać jak domek z kart.
-Witaj Andreas. Jesteś gotowy na dokończenie historii upadku?-pyta psycholog, kiedy siadam na fotelu.Czy jestem gotowy? Raczej nie, nie wiem, ale wiem że muszę mieć to w końcu za sobą. Za długo to wszystko siedziało we mnie.
-W Finlandii zrobili mi podstawowe badania i po jednym dniu w szpitalu wypuścili mnie. Do Niemiec wróciłem z całą kadrą, a na lotnisku czekał tłum dziennikarzy. Odpowiedziałem na kilka pytań i zacząłem szukać Lisy, cudem zobaczyłem ją w tym tłumie. Od razy do niej podbiegłem i się z nią przywitałem. Była załamana i cały czas pytała jak się czuję. Oczywiście uspokoiłem ją że wszystko będzie dobrze. W poniedziałek dostałem telefon od trenera,że mam jechać do kliniki w Austrii na badania.
-Jak zareagowała na to Lisa?-pyta doktor Fischer
-Powiedziała,że jedzie ze mną i nie chce słyszeć słowa sprzeciwu, nie spodziewałem się,że dzień później przejdę operację.Po tym zabiegu coś się stało w mojej głowie, dowiedziałem się,że na skocznię szybko nie wrócę. To był cios.
-A jak zmieniły się Twoje relacje z Lisą?
-Na lepsze, byliśmy ze sobą jeszcze bliżej. W tamtym czasie jej wsparcie było dla mnie bardzo ważne.Kiedy przychodziły chwile zwątpienia potrafiła mi powiedzieć,że wszystko będzie ok, a ja w to wierzyłem. Udało mi się wrócić na mistrzostwa,ale nie były dla mnie zbyt udane tak samo jak reszta sezonu. Chodziłem troszkę podirytowany,ale to było nic w porównaniu z tym co się działo w następnym sezonie. Zdaliśmy obydwoje maturę i wyjechaliśmy na wakacje. Było fantastycznie, wiedzieliśmy,że musimy wypocząć bo przed nami ciężki czas. Lisa poszła na studia wraz z początkiem października, niby studiowała w Ruhpolding, ale i tak mieliśmy mało czasu dla siebie. Lisa wracała późnym popołudniem, potem musiała się uczyć. Miała czas w weekendy,ale nie długo zaczął się sezon. W domu byłem w tygodniu, a w weekendy na konkursach. Często się mijaliśmy, widywaliśmy się maksymalnie raz w tygodniu, czasem nawet nie. Ja zacząłem się coraz bardziej irytować, nie mieliśmy dla siebie czasu i do tego skoki też mi nie szły. Wszystko zaczynało się sypać jak domek z kart.
W święta mieliśmy kilka dni dla siebie, napięcie między nami było tak duże,że w końcu wybuchliśmy. Pokłóciliśmy się w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Ja miałem pretensję o to że za dużo czasu poświęca nauce.Wiem,że nie powinienem mieć do niej pretensji, powinienem być z niej dumny i wpierać ją. Pogodziliśmy się w nowy rok, następna większa kłótnia miała miejsce przed Mistrzostwami Świata w lotach. Oznajmiła mi,że zaczyna pracę w jakiejś restauracji, że będzie kelnerką w weekendy. Wtedy nie rozumiałem,że ona chce być nie zależna finansowo. Tłumaczyłem jej,że ja mam pieniądze, że ja zarabiam. Próbowałem jej powiedzieć,że w weekendy powinna odpocząć po całym tygodniu nauki, ale nie chciała mnie słuchać.
-Przepraszam,że zapytam. W jaki sposób dawałeś jej pieniądze?
-Miała dostęp do mojego konta i swoje na które wpłacałem jej pieniądze. Nie chciałem,żeby mojej dziewczynie czegoś brakowało. Zaczęła pracę, ja chodziłem cały czas wściekły, poirytowany. Kłótnie w naszym związku były na porządku dziennym. Po zakończeniu sezonu było jeszcze gorzej. Moje wyniki z sezonu były istną katastrofą, zero miejsc na podium indywidualnie, nie kwalifikowałem się do kilku konkursów. Chcąc poprawić nasze relacje zaproponowałem wakacje. Lisa stwierdziła,że ma prace i egzaminy, więc pojechałem sam z kolegami. Wróciłem wściekły jeszcze bardziej. Irytowało mnie wszystko. Kłóciliśmy się codziennie, ale nigdy jej nie powiedziałem tylu przykrych słów co w dniu wypadku.
- Opowiedz co działo się w tym dniu.
-Rano pojechałem na siłownię. Wróciłem do domu około dziesiątej. Pamiętam,że mama miała o coś do mnie pretensje, ale nie zwracałem wtedy na to uwagi. Czytałem akurat książkę kiedy do pokoju wpadła Lisa. Była wściekła, ale to była tylko jej maska. Zauważyłem,że musiała wcześniej płakać, jej oczy przepełniał smutek. Od razu zaczęła krzyczeć, mówiła, że ona już dłużej tego nie wytrzyma,że się zmieniłem, a ja byłem wściekły i powiedziałem,że ma wszystko dzięki mnie,że tak naprawdę bez mojej pomocy byłaby nikim. Zrównałem ją z ziemią. Teraz strasznie tego żałuję, mówiłem to a tak naprawdę nigdy tak nie myślałem. Spoliczkowała mnie, chciałem ją przeprosić, a wtedy ona wbiła mi nóż w plecy. Dowiedziała się o zdradzie. Na zdjęciach była data i ja z tą laską jak ją obściskuję i wchodzimy to tej przeklętej toalety. Kiedy wybiegła z pokoju wszystko jakby do mnie dotarło, jak oznajmiła,że ze mną zrywa, zrozumiałem co narobiłem,a co było potem to już doktor wie.
-Andreas teraz przed Tobą jest wielka walka. Musisz walczyć za Was dwoje, nie skupiaj się na tym co było. To co się stało już się nie odstanie, teraz możesz jedynie być przy Lisie, tak naprawdę ludzie w śpiączce czują obecność innych. Mów do niej, opowiadaj jej jaka jest pogoda za oknem, co dziś robiłeś, co ciekawego dzieje się u jej rodziny. Tylko żeby jej o tym opowiadać musisz zacząć żyć. Musisz wyjść do ludzi, siedzisz tu całymi dniami.
-Muszę przy niej być,w każdej chwili może się wybudzić.
-Andreas, lekarze was zawiadomią, taki proces musi trochę potrwać. Lekarze zauważą jeśli Lisa zacznie się wybudzać. Widzimy się za kilka dni, jeszcze Ci powiem dokładnie kiedy.
-Dziękuję bardzo doktorze.
-Nie dziękuj mi, to ty masz silną wolę, nie ja. -mówi i odprowadza mnie do drzwi.
Około godziny dwunastej wracam do sali Lisy. Nic się nie zmieniło białe ściany aż straszą. Zrobiłem tak jak radził mi doktor Fischer. Mówiłem do niej o wiele więcej niż wcześniej, opowiedziałem jej o mojej wizycie u psychologa, o tym że wróciłem na terapię. Poprosiłem również o wybaczenie, żeby wybaczyła mi zdradę i wszystkie przykre słowa. Po południu przyszedł Jakob z Julią, brat Lisy zaprosił mnie na piwo, oczywiście nie chciałem się zgodzić, ale można powiedzieć,że zostałem zaciągnięty do tego baru siłą.
-Powinieneś mi porządnie przypierdolić- mówię, kiedy wracamy z Jakobem do domu.
-Dlaczego?
-Gdyby nie ja, to Twoja siostra nie leżałaby teraz w śpiączce, to wszystko moja wina.
-Gdyby nie ty, to moja siostra nie wiedziałaby co to znaczy prawdziwa i bezwarunkowa miłość. Nie myśl,że to Twoja wina.Muszę Ci o czymś powiedzieć- przerwał na moment- w dniu wypadku, kiedy Lisa znalazła te zdjęcia przyszła do mnie pogadać. Była załamana i zapłakana, ale powiedziała takie zdanie: "Ja nie chcę tego kończyć,wiem zdradził mnie, ale on nadal mnie kocha, a ja jego". Te słowa musiały coś znaczyć.- stanąłem w osłupieniu. Pojawiła się jakaś nadzieja.
-Jakob ja nie mogę pozwolić żeby ten jeden, cholerny wieczór przekreślił ponad trzy lata naszego związku, ale nadal mam obawy,że Lisa mnie odrzuci.Nabrałem nadziei, że nasza historia nie musi się kończyć. Kocham ją jak wariat. Oddałbym wszystko co mam. Złoty medal, puchary, nagrody, pieniądze, wszystko tylko po to żeby cofnąć czas żebym nie poszedł do tego klubu i nie zdradził Lisy.-wiem,że Jakob to odpowiednia osoba na wysłuchanie moich żali. Mogę mu w pełni zaufać.
-Nie lubię się powtarzać ale powiem to po raz kolejny. Będzie dobrze.-mówi klepiąc mnie po plecach.
Wieczór spędzam w towarzystwie rodziców przyjaciela, nie wiem jakim cudem oni nie mają mi za złe,że przez moją głupotę mogą stracić córkę. Za każdym razem jak zaczynam ten temat mówią,że to nie moja wina, że każdy popełnia błędy, grunt żeby wiedzieć jak je naprawić.
Po kolacji kieruję się do pokoju dziewczyny aby wziąć kilka zdjęć. Jutro poustawiam je w tej białej, strasznie wyglądającej sali. Mam nadzieję,że te zdjęcia, choć w połowie ocieplą klimat tego miejsca.
W pokoju znajduje jeszcze złotą bransoletkę, którą Lisa dostała ode mnie w trzecią rocznicę naszego związku. Na złotej blaszce wygrawerowany jest napis "Na zawsze", a pod spodem nasze inicjały i data 20 listopada, czyli dnia w którym zaczęliśmy razem chodzić. Kiedy dawałem jej tę bransoletkę było już między nami kiepsko, ale była bardzo szczęśliwa, kiedy zobaczyła ten prezent.
Potem żegnam się z Jakobem i jego rodzicami i zmierzam do swojego domu.
Następny dzień zapowiadał się pięknie, obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Zjadłem śniadanie z siostrami i mamą, postanowiłem też jechać na zakupy, wziąłem sobie do serca rady doktora i postanowiłem troszkę czasu spędzić w domu. Po drodze z supermarketu wstąpiłem do kwiaciarni i kupiłem bukiet kwiatów dla Lisy. Tak wiem nie można wnosić kwiatów na oddział, na którym leży Lisa, ale panie pielęgniarki bardzo mnie lubią, więc z pewnością zrobią wyjątek.
Do szpitala docieram około dwunastej, więc bardzo późno jak dla mnie. Spokojnie idę w stronę głównego wejścia szpitala, kiedy nagle wpadam w jakieś stado dziennikarzy i paparazzi. Byłem w niemałym szoku, kiedy wszyscy zgromadzeni prosili o wywiad bądź wypowiedź na temat stanu zdrowia Lisy. Oczywiście odmówiłem jakiegokolwiek komentarza i dostałem się do szpitala.Najpierw poszedłem do sali szatynki. Wstawiłem kwiaty do wazonu i postawiłem je na szafce,koło łóżka Lisy. Zdjęcia postawiłem na innych półkach znajdujących się w sali, a bransoletkę zawiesiłem na nadgarstku dziewczyny.Potem niezwłocznie udałem się do gabinetu dyrektora szpitala, który już na mnie czekał.
-Przepraszamy za to zamieszanie. Nie byliśmy przygotowani na taki obrót sprawy. Właśnie ściągamy do naszego szpitala dodatkowych ochroniarzy. Mamy nadzieję,że ta sytuacja nie długo się skończy- tłumaczył dyrektor- oczywiście żadne informacje o stanie zdrowia pańskiej dziewczyny nie wyjdą poza mury tego szpitala.
-Nie musi pan przepraszać, nikt nie mógł tego przewidzieć. Dziękuję za pana zaangażowanie, na razie nie chcę niczego tłumaczyć dziennikarzom. Mam nadzieję,że Lisa nie długo się wybudzi.
-Panie Andreasie, wszyscy mamy taką nadzieję.
Wracam do sali Lisy, przy jej łóżku spotykam mamę szatynki. Witam się z nią i chcę wyjść aby pobyły same, ale ona zatrzymuje mnie i wskazuje miejsce po drugiej stronie łóżka. Siadam na krześle, a pani Braun spogląda na mnie niepewnie.
-Andreas nie obraź się, ale postanowiłam powiedzieć coś tym wszystkim osobą zgromadzonym pod wejściem do szpitala. Chciałam zrzucić ten ciężar z Ciebie. Ty i tak już dużo robisz. Mam nadzieję, że to przyniesie jakiś skutek i nie będziesz musiał dodatkowo znosić ich obecności.- kamień spada mi z serca. Wiem, że rodzicielkę Lisy musiało to wiele kosztować. Jestem jej ogromnie wdzięczny za to,że nie kazała mi tego robić. W końcu i tak bym musiał coś im powiedzieć.
-Dziękuję, a mogę wiedzieć co im Pani powiedziała.
-Z pewnością już niedługo przeczytasz co im powiedziałam. Mam nadzieję,że to zamknie ten temat raz na zawsze. - mówi dobitnie, potem siedzimy w ciszy, pogrążeni we własnych myślach. Cisza między nami trwa kilkanaście minut, a potem mam Lisy ją przerywa- Dziękuję Ci za to ile robisz dla mojej córki, wiem nie było między Wami najlepiej, ale nie wracajmy do tego. Widzę ile Cie to kosztuje, widzę,że w domu jesteś tylko gościem, nie chodzisz na treningi. Andreas powinieneś żyć normalnie. Wróć do treningów, dobrze wiesz,że Lisa nie chciałaby, abyś porzucał to co kochasz.
-Wiem i dlatego tego nie robię, nie porzucam tego co kocham. Kocham Lisę i to jest najważniejsze, skoki to sprawa drugorzędna. Teraz to ona jest najważniejsza.
___________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane.
Jeszcze Was potrzymam w niepewności co z tą Lisą.
Niestety wcześniej nie mogłam dodać rozdziału, więc robię to teraz.
Dziękuję za bardzo miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem, wakacje były udane.
Teraz przyszedł czas na pracę, więc biorę się za pisanie kolejnych rozdziałów i czytanie Waszych nowości.
Kolejny rozdział pojawi się za około tydzień w weekend, albo poniedziałek, wtorek.
Buziaki :*
Ciekawa jestem co będzie się dalej działo :) Podkręcasz nieźle atmosferę :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdizla. Jestem mega cirkawavjak dalej potocza sie losy Andiego.. :)
OdpowiedzUsuńZaoraszam tez do mnnie. Mam nadzieję ze kiedys sie wreszcie pojawisz.
Buzka :*
słuchanie piosenek o miłości (szczególnie po niemiecku, brzmi to tak cudownie, sdujvbdm) i czytanie tego rozdziału to za dużo jak dla mnie
OdpowiedzUsuńpopłakałam się, znowu, haha ;;
jeny, niech z Lisą już będzie dobrze, Andi cierpi, ale chce się zmienić. Najwyższy niech to doceni i odda mu ją z powrotem!
ale serio, Welinga romantyk jest taki >>>>
czekam na kolejny, buziaki!
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, jak zwykle ^^
Jejciu, ja mam nadzieję, że niebawem z Lisą będzie już dobrze... musi być! Szkoda dziewczyny. Andiego zresztą też, bo na pewno nie jest mu łatwo z tym wszystkim w obecnej sytuacji. Widać, że jednak cierpi.
Weny!
Buziaki :**
Hah, skoro Jakob mówi, że będzie dobrze, to chyba będzie dobrze, nie? :) Przynajmniej mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze. Ale Andiś się fajny zrobił :D
Czekam na następny!
Jestem :)
OdpowiedzUsuńCzemu nas tak katujesz? :(
Kurczę.. mogłaby się już obudzić. Biedny Andi, biedni znajomi, biedne my.. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale co nieco się rozwiąże.
Czekam z niecierpliwością ;)
Buziaki :*
Ach, ta niepewność. Może wykończyć. Oczywiście taka nasza niepewność i oczekiwanie na rozwiązanie, które pojawi się w którymś z rozdziałów jest niczym w porównaniu do tej niepewności w rzeczywistości. Nie chciałabym się znaleźć w sytuacji bliskich Lisy.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam!
Hej kochana.
OdpowiedzUsuńChcę wiecej i więcej. Szkoda mi bliskich Lisy, to co oni przeżywają, to musi być istna katorga..
Pozdrawiam :*
Cześć Kochana, przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz. :(
OdpowiedzUsuńRozdział? Jak zawsze nie można mu nic zarzucić. ;)
Jest mi smutno... Ten rozdział jakoś tak sprawił, że jest mi jeszcze bardziej żal naszej bohaterki. :( Mam nadzieję, że szybko dojdzie do zdrowia, że wyzdrowieje i będzie żyła pełnią życia. Lisa musi być silna.
Widzę, że Andi ubolewa nad tym, cierpi i obrzuca się wyrzutami sumienia. Nic dziwnego, ale tak naprawdę to wina tylko i wyłącznie tego psychicznego faceta. :/ Czy on nie rozumie, że jest różnica między odebraniem dziewczyny przez "odbicie", a po prostu odebranie dziewczyny przez śmierć? :/ Ugh, wybacz, ale mam cały czas w głowie jego słowa. :/
Bliscy Lisy również cierpią. Ich też mi szkoda. :(
Kurde, zrobiłaś tak, ze teraz szkoda mi absolutnie wszystkich. xD
Mam nadzieję,że niebawem nadejdzie to dobre rozwiązanie. :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny!♥
Buziaki :*
Wróciłam! Do ciebie też, obowiązkowo.
OdpowiedzUsuńNowa historia widzę.
Na razie jestem "zielona" ale nadrobię. Obiecuję!
Nie trzymaj nas w niepewności co z tą Lisą!
Cudny rozdział:*
A jeśli jesteś ciekawa co nowego u moich bohaterow to zapraszam:
http://lzy-milosci.blogspot.com