niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 7

"Wspomnień czar :Pierwsza wygrana jednego ze złotej drużyny" 


20 styczeń 2014
Hala przylotów na lotnisku jest zapełniona po brzegi. Rozglądam się w poszukiwaniu kadry Niemieckiej, lecz z ulgą stwierdzam,że jeszcze nikogo nie ma. Staję w  miarę opustoszałym miejscu i czekam na przybycie chłopców z  Polski. Ogromnie się cieszę,z wygranej Andreasa, myślę,że będzie zadowolony, mimo to,że w Zakopanym nie poszło mu najlepiej, delikatnie rzecz ujmując. Nie powinien się tym przejmować, ponieważ to nie jego wina. Każdy widział co się tam działo, z tego co wiem ciężko jest nabrać odpowiedniej prędkości skoro w torach najazdowych płynie rzeka. 
Z zamyślenia wyrywa mnie donośny śmiech Wanka, spoglądam przed siebie i widzę całą Niemiecką kadrę. Podchodzę ze spokojem przywitać się z nimi i  napotykam wzrok Andreasa. Jestem oszołomiona tym co zobaczyłam. W jego oczach widać pustkę. Jestem tym przerażona, patrzy na mnie z taką obojętnością. 
Witam się ze wszystkimi, na końcu podchodzę do Wellingera. Uśmiecha się niemrawo i delikatnie całuje mój policzek. Cóż obchodzi się ze mną jak z koleżanką, a nie dziewczyną. Może to przez ten konkurs w Zakopanym. 
Kiedy wychodzimy z lotniska i kierujemy się do samochodu delikatnie obejmuje mnie ramieniem.
-Co się dzieje?-pytam poważnie. 
-Nic, Kochanie - odpowiada z wyraźną niechęcią do rozmowy.
Nie pytam o nic więcej. Podaję kluczyki Andreasowi, a sama siadam na miejsce pasażera. Całą drogę nie odzywamy się do siebie, nawet nie zauważam kiedy zasypiam. 
Budzę się w swoim łóżku, za oknem panuje półmrok. Schodzę cicho po schodach i zatrzymuję się w połowie, słysząc Andreasa i Jakoba.
-Stary to nic, że Ci jeden konkurs nie wyszedł, przecież wcześniej wygrałeś. Powinieneś się skupić na swojej wygranej- mówi mój brat, a potem bierze łyk piwa.
-No właśnie wygrałem konkurs, a później wygrałem trening w Zakopanym. Gdyby nie ta pogoda, mógłbym powalczyć-mówi załamanym głosem.
-Weź się w garść, to dopiero pierwsza taka sytuacja, czeka Cię jeszcze masa wygranych.Przecież kariera to wzloty i upadki.
-Muszę jeszcze przeprosić Lisę, byłem dla niej dość oschły. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłem okazać,że się cieszę, że mogę ją zobaczyć.
-Na pewno Cię zrozumie, wie że jesteś cholernie ambitny- postanawiam ich dłużej nie podsłuchiwać i wracam do swojego pokoju.
Siadam na parapecie i przypatruje się ośnieżonej panoramie Inzell. Mam dużo czasu na rozmyślenia. Myślę o moim związku z Andreasem. Ten rok z nim był magiczny, pełen miłości i szczęścia. Nie chce go stracić, przecież skoki nie mogą mi go odebrać. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Już na początku naszej znajomości wiedziałam, że Wellinger zajmie szczególne miejsce w moim sercu, lecz nie wiedziałam,że zajmie całą jego powierzchnie. Z dnia na dzień moja miłość do niego staje się coraz większa i coraz silniejsza.
Dziś poczułam ukucie w sercu, kiedy potraktował mnie tak oschle. Z zamyślenia wyrywa mnie dłoń
 Andreasa na moim ramieniu.
-Przepraszam-szepcze- nie powinienem się tak zachowywać w stosunku do Ciebie, nie jesteś niczemu winna. Ten konkurs powinienem zostawić za sobą, gdzieś daleko w Polsce, co było to było. To jest już przeszłość. Przepraszam- powtarza kolejny raz. Delikatnie się do niego uśmiecham, kiedy schodzę z parapetu i się do niego przytulam, a on obejmuje mnie swoimi ramionami. Wiem,że teraz czeka nas długa i wyczerpująca rozmowa na temat zaistniałej sytuacji.
-Andi, wiem,że jest Ci ciężko, uwierz, mi też nie jest łatwo. Musisz wiedzieć,że dla mnie nie liczy się to czy ty wygrasz konkurs, kryształową kule czy złoty medal, dla mnie liczy się to, czy bezpiecznie wylądujesz.Dobrze wiesz,że kiedyś możesz mieć problemy w locie,jakiś niesprzyjający podmuch wiatru, proszę Cię nie ryzykuj, wyląduj na buli, nie próbuj na siłę ciągnąc tego skoku. Musisz mi obiecać,że nie będziesz niepotrzebnie ryzykować, wystarczy,że ryzykujesz siadając na belkę. Kocham Cię i cholernie mi na Tobie zależy, nie chcę cię stracić. Pamiętasz co mi obiecałeś?- nie czekam na odpowiedź- Że skoki nigdy mi Ciebie nie odbiorą, mam nadzieję,że dotrzymasz tego słowa.
-Oczywiście,że dotrzymam. Kocham Cię i dla Ciebie mógłbym nawet zawiesić narty na kołek
-Dobrze, dobrze ale z tym raczej poczekaj-mówię i mocno się do niego przytulam.

 5 luty 2014 Igrzyska Olimpijskie
ANDREAS 
Wpadam do pokoju i rzucam się na wygodne łóżko. Jedyne o czym marzę po takiej podróży to sen. Niestety nie jest mi to dane, ponieważ do pokoju wpada Wank. 
-Zbieramy się młody. Trzeba zapoznać się z jakimiś Rosjankami- oznajmia, wnosząc swoje walizki.Co ja mam zrobić z takim przyjacielem, bezradnie kręcę głową i zaczynam rozpakowywać swoją walizkę. Godzinę później całą drużyną wybieramy się na wycieczkę w okolicy naszej wioski olimpijskiej. Wraz z nami podąża nasz cały sztab. Trener bardzo doba o integracje zespołu. Szkoda tylko,że Werner nie akceptuje alkoholu w dużej ilości, w przeciwieństwie do nas. W końcu docieramy do pobliskiego klubu. Nie wywołujemy zamieszania, ponieważ nie jesteśmy tu jedyną reprezentacją. W lokalu znajduje się kadra Austrii, Polski i Norwegi, zapowiada się świetna zabawa.

LISA 
W końcu koniec szkoły. Życie dziewczyny w moim wieku powinno wyglądać mniej więcej tak. Wraca do domu ze szkoły, pakuje swoją walizkę, żegna się z rodzicami i wyjeżdża na narty ze swoim chłopakiem,z którym już dawno nigdzie nie była. Niestety to nie jest wizja mojego życia. Moje życie wygląda dość inaczej. Wchodzę do domu, rzucam torbę z książkami w kąt przedpokoju, zaparzam gorącą herbatę i kieruję się do swojego pokoju, a tam zakopuje się w ciepły, puszysty koc i czekam na telefon od mojego chłopaka, który jest bardzo daleko ode mnie. 
Piękna wizja kolejnych dwóch tygodni mojego życia. W końcu po wielu godzinach zadzwonił mój telefon. Spojrzawszy na ekran, uśmiechnęłam się promiennie widząc zdjęcie blondyna. Rozmawialiśmy około pół godziny bo Andreas musiał się zbierać, mówił,że mieli iść zwiedzać Rosję, czyli mieli pójść do klubu. 
Po kolacji wpadłam na genialny pomysł. Nie wiedziałam czy moje plany się powiodą lecz miałam nadzieję,że wszystko mi się uda. Sprawdziłam połączenia między Berlinem, a Ruhpolding. Okazało się,że o siódmej rano odjeżdża pociąg do stolicy, co mnie niezmiernie ucieszyło. Postanowiłam sobie zrobić mały wypad do mojego dawnego miejsca zamieszkania. W tym celu udałam się do pokoju mojego brata. 
-Mam sprawę, zawieziesz mnie jutro na dworzec do  Ruhpolding?- zapytałam, robiąc kocie oczka.
-O której ?
-O siódmej mam pociąg do Berlina, więc o szóstej musimy wyjechać, przecież wiem,że Julia jest jutro zajęta, wiec będziesz miał dużo czasu dla swojej siostry.
-No dobra ale po co ty w ogóle chcesz jechać do Berlina?- zapytał z zaciekawioną miną.
-Na zakupy, a potem autobusem do babci.Wrócę za parę dni. Andreasa nie ma, a nie chcę sama przesiedzieć całych ferii. 
-No niech Ci będzie, zawiozę cię ale teraz precz mi stąd 
-Dzięki- mówię z uśmiechem i uciekam  do swojego pokoju.

6 luty 2014
Po wielo godzinnej podróży dotarłam w końcu do mojej babci. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się  w wygodny, ciut za duży sweter i dresy. Zeszłam do salonu, w którym czekała na mnie moja babcia.
Kocham to miejsce, ma w sobie magię. Pokój oświetla i ogrzewa kominek,ulokowany w kącie babcinego salonu. W powietrzu unosi się zapach gorącej czekolady.
Siadam na kanapie i owijam się milutkim kocem. Babcia dziwnie mi się przygląda.
-O co chodzi babciu?- pytam, biorąc łyk gorącego napoju.
-Nic, nic. Wyładniałaś odkąd jesteś z Andreasem- wybucham śmiechem.
-Dzięki babcia, czyli wcześniej nie byłam ładna-stwierdzam i po raz kolejny wybucham śmiechem.
-Oj wnusiu, dobrze wiesz o co mi chodziło, opowiadaj co tam u Was i powiedz mi jak tam radzi  sobie ten Twój kawaler.
Przez dwie godziny opowiadałam mojej babci co się u mnie dzieje, a później poszłam do swojego pokoju, w końcu musiałam się rozpakować. Wyjmując moje ubrania usłyszałam,że ktoś do mnie dzwoni, spojrzałam na ekran i od razu włączyłam video rozmowę.
-Cześć Kochanie jak Ci poszło na treningu?- pytam na wstępie.
-Dobrze, gorzej było potem. Ten idiota Wank walną mi nartami w czoło- teraz zauważam siniaka na czole blondyna- teraz muszę siedzieć z mrożonką przy głowie żeby wyglądać jak człowiek. Opowiadaj co u Ciebie. No i oczywiście pozdrów babcię.
-Dobrze, dobrze, u mnie wszystko w porządku.
Rozmawialiśmy chyba do północy, później szybko usnęłam. Następny dzień był bardzo zabiegany, ponieważ pojechałam do galerii, potem spotkałam koleżankę z dawnej szkoły, a później wróciłam do babci i piekłyśmy ciasto, nawet nie miałam czasu żeby porozmawiać z Andreasem ale z tego co wiem on też był zabiegany.

9 luty 2014

Kiedy przygotowywałam obiad, zadzwonił dzwonek do drzwi. W progu zobaczyłam Jakoba z Julią.
-Co wy tu robicie?-zapytałam kiedy, w końcu skończyłam się z nimi witać.
-Wpadliśmy bo stwierdziliśmy,że musimy Ci pomóc w kibicowaniu Andreasowi, poza tym babcia już dawno mówiła żebyśmy przyjechali.
-To świetnie, chodźcie do salonu , ja zaraz zaparzę kawę. Babci nie ma bo poszła na ploteczki do sąsiadki - krzyczałam z kuchni.
Po pięciu minutach weszłam do salonu z gorącym napojem. Szybko zasiedliśmy do długiej rozmowy na temat dzisiejszego konkursu. Nim się spostrzegliśmy do domu wróciła babcia, która była bardzo szczęśliwa z powodu wizyty Jakoba i Julii.
-Babciu czy ty coś piłaś?-pyta Jakob.
-Ojj dziecko, jedną, no góra dwie lampki wina, chyba położę się wcześniej, Trzymam kciuki za naszego Andreasa, niestety chyba nie będę w stanie obejrzeć dzisiejszego konkursu. Bawcie się dobrze. Dobranoc Kochani- nikt z nasz nie był w szczególnym szoku. Dobrze wiemy,że nasza babcia to rozrywkowa kobieta.

W końcu nastał czas konkursu. Trzymaliśmy kciuki za całą kadrę, lecz najbardziej za Andreasa.
Emocje jakie w nas były podczas całego konkursu były nie do opisania. Był stres, niepewność, a na końcu wielka radość. Strasznie nasz ucieszyło szóste miejsce Andreasa. Byłam taka szczęśliwa,że aż się popłakałam. Nie wiedziałam co najpierw zrobić zadzwonić do Andreasa czy wykrzyczeć całemu światu jaka jestem z Niego dumna. Z mojej radości wyrwał mnie dźwięk telefonu, spojrzałam na ekran. Byłam w niemałym szoku kiedy zobaczyłam,że dzwoni Werner Schuster.
-Cześć Lisa, mam dla Ciebie propozycję, w nagrodzie za dobre sprawowanie i dobry wynik  Andreas może dostać prezent. Wystarczy,że wsiądziesz w samolot i przylecisz do Rosji- byłam oszołomiona. Marzyłam o tym aby towarzyszyć Andreasowi podczas igrzysk.
- Jasne,że się zgadzam trenerze. Kiedy mam samolot?- zapytałam radośnie,
- Zabukowałem bilet na 13 lutego, ale mam jedną prośbę, nie pokazuj się Wellingerowi na oczy przed konkursem, po prostu ujawnij się po konkursie,że przyjechałaś. Nie chce go rozpraszać, dobrze wiesz, że on i tak słabo sobie radzi na dużych skoczniach.
-No dobrze, może jakoś wytrzymam, ale gdzie ja będę mieszkać?-zapytałam
-Załatwiłem Ci pokój w hotelu , koło naszego. Na pewno nie spotkasz wcześniej Andreasa, więc nie ma zagrożenia,że się dowie. Wszystko jest trzymane w tajemnicy, ze sztabu wiem tylko ja i nasz kierowca, który odbierze Cię z lotniska. Ja muszę teraz kończyć ale jakbyś miała jakieś pytania to dzwoń
-Dobrze, dziękuje- kończę połączenie i mówię bratu i Juli po co dzwonił trener.


Następnego dnia opuszczamy dom babci i udajemy się do Inzell. Dopiero w czasie podróży mogę porozmawiać z Andreasem, ponieważ wczoraj napisał,że idzie na konferencje i ma udzielać jakiś wywiadów, więc nie chciałam go potem męczyć. Przez te igrzyska mamy dla siebie coraz mniej czasu, dobrze,że będę mogła go odwiedzić.

 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Kochane,
jak widzicie w idealnym świecie zaczyna się coś psuć.
Co do kolejnego rozdziału to możecie sobie sprawdzić jak poszło Wellingerowi w rzeczywistości na dużej skoczni. Nie będę zmieniać wyniku, więc możecie się domyślić,że nie będzie zbyt kolorowo.
Do następnego, Buziaki :*

9 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Kochana, tak jak obiecałam, zjawiam się na Twoim blogu!
    Nie wiem dlaczego dopiero teraz...
    Tworzysz kolejnego doskonałego bloga! Jesteś niesamowita ^^
    Jakoś mnie smuci, że Andreas i Lisa już nie będą tacy szczęśliwi :/
    Jednak teraz mam wrażenie, że chłopak się nie stara i coraz bardziej olewa, a ich relację utrzymuje jedynie ona i to dzięki niej jeszcze jako tako się to trzyma.
    Ogromnie jestem ciekawa dalszych wydarzeń!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Nasza cudowna para zaczyna się oddalać od siebie. Wszystko przez porażki Andreasa, które mają na niego ogromny wpływ. Przez to zaniedbuje związek z Lisą, która się stara jak może, ale ile będzie mogła wytrzymać?
    Ten pomysł z niespodzianką po zwycięstwie będzie chyba totalnym niewypałem. Co z tego, że Andreasowi raz się powiodło, skoro na dużej skoczni cudów nie było. Znów wszystko przełoży się na biedną Lisę :-(
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana!
    Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale sama wiesz, co się teraz u mnie dzieje. Mam zaległości z opowiadaniami, lecz u Ciebie postaram się być mimo wszystko na bieżąco.
    Lisa i Andreas rzeczywiście są razem szczęśliwi. Dziewczyna wspiera go jak może a to, co mówi jest oczywistą prawdą. Andi powinien oddzielić życie prywatne od skoków, a przede wszystkim nie wyrzucać frustracji na Lisie. Ona nie jest niczemu winna, od takich rzeczy są też psycholodzy. Nie pamiętam wyniku Andiego z Igrzysk chociaz kojarzę, że coś poszło nie tak. Nie sprawdzę, bo chce mieć niespodziankę/zaskoczenie. Zawsze to efektowniej :)
    Czuję, że nadchodzi ten moment, kiedy wszystko między nimi zaczyna się psuć. Oby wizyta w Soczi nie skończyła się dla obojga tragicznie. Nie chcę, by Lisa musiała znosić porażki Andreasa na swojej skórze, ale domyślam się, że tak właśnie będzie. Niech się dziewczyna trzyma!
    Mam nadzieję, że radocha z zakończenia roku jest :) zazdroooooszczę :*
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Rozdział świetny jak zwykle ^^
    Kurczę, związek naszej dwójki chyba zaczyna mieć powoli małe problemy, widać, że się od siebie oddalają. Cóż, koniec sielanki? Szkoda, że Andreas nie do końca potrafi oddzielić to sportowe życie od prawdziwego.
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Kochana! :*
    Jak zawsze bardzo mi się podoba. ^^
    Jednak muszę przyznać, że smuci mnie stosunek naszej pary... Oni się od siebie oddalają. I mam wrażenie, że to za sprawą Andreasa. Andreasa i jego problemów (mam nadzieję przejściowych) w swojej karierze. Rozumiem, że skoki są dla niego ważne, ale nie może zaniedbywać swojej dziewczyny. Gdy w końcu będzie miał żonę i dzieci ich też zaniedba, bo nie wszystko mu wychodzi? :/
    Mam nadzieję, że w końcu im się wszystko poukłada. :)
    Z niecierpliwością wyczekuję na kolejny! ^^
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem :)
    No tak.. Andreas zaczyna przegrywać, gorzej sobie radzi, a przez to pogorszyły się jego relacje z Lisą. Właśnie.. już się pogorszyły, a co będzie dalej? Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Do tej pory było wszystko pięknie, ładnie a teraz? Ma się popsuć?
    Zobaczymy jak to będzie, ale skoro Andreasowi nie wyjdą igrzyska to nie sądzę, że ucieszy się z przylotu dziewczyny.
    Czekam na kolejny :))
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, przepraszam, że mnie tu u Ciebie prawie w ogóle nie ma :c Czytam wszystko, na bieżąco, ale jeśli chodzi o komentowanie to nie jest z tym najlepiej.
    Poprawię się, obiecuję. Pod kolejny,
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć :D
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie dałam rady wcześniej.
    Wszystko nadrobione :D
    Lubię tą dwójkę <3 Są tacy słodki i zakochani *.*
    Andiś jest mega ambitny i myślę, że z tego wyjdą wszelakie komplikacje. Tak sądzę, ale przecież mogę i chciałabym się mylić :D Mam nadzieję, że żadnych komplikacji nie będzie :D
    Ciekawi mnie jak Lisa odnajdzie się w Soczi i jak zareaguje Andreas. Bardzo jestem zaintrygowana i już nie mogę się doczekać kolejnego :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej kochana :*
    Rozdział bardzo fajny ;)
    Coś mi się wydaję że podczas tego sdpotkania coś się wydarzy co może się wszystko obrócić o chociać 180 stopni, chyba że mnie przeczucie mylio, nw się zobaczy.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń